Jason Doyle do końca października musi się rozliczyć z Bayersystem GKM-em Grudziądz. Chodzi o zwrot nadwyżki kontraktowej. Klub wypłacił zawodnikowi 700 tysięcy złotych, ale ten zakończył sezon na czterech występach. Doznał kontuzji w lidze angielskiej, która wykluczyła go z jazdy do końca roku. Zmarzlik pokonany, już nie jest numerem 1. Wielki skandal, niewielu w to wierzyło Awans GKM-u do play-off tylko mu zaszkodził W takiej sytuacji regulamin jest bezlitosny, zawodnik musi zwrócić do klubu pieniądze, na które nie zapracował jazdą na torze. Wtedy kwota, jaką otrzymał, jest dzielona przez liczbę spotkań drużyny. W kieszeni żużlowca zostaje część stanowiąca równowartość czterech meczów, w których wystąpił. Resztą musi zwrócić. Dla Doyle’a dużym problemem okazał się awans GKM-u do play-off, bo przez to musi zwrócić więcej niż gdyby GKM zakończył na czternastu spotkaniach rundy zasadniczej. Dość powiedzieć, że w przypadku braku awansu do play-off musiałby zwrócić około 380 tysięcy, a przez awans i dwa kolejne mecze zwrot ma wynieść około 420 tysięcy. Doyle prosił GKM o rozłożenie długu na raty GKM już rozmawiał z Doylem o zwrocie kasy. Klub proponował nawet Australijczykowi nowy kontrakt na bardzo dobrych warunkach. Gdyby na to przystał, to pewnie mógłby liczyć na preferencyjne warunki. Być może część długu by mu umorzono, a resztę potrącono by z przyszłorocznych rat kontraktowych. W obecnej sytuacji nie ma mowy o żadnych ulgach. Doyle nawet prosił o raty i umożliwienie rozpoczęcia płatności w 2025, ale o tym nikt w Grudziądzu nie chciał słyszeć. 420 tysięcy złotych ma być na koncie klubu do 31 października. Zresztą GKM już rozliczył się z zawodnikami za sezon 2024 i od drugiej strony oczekuje tego samego. Jeśli nie zapłaci, to zostanie zawieszony Jeśli Doyle nie wpłaci pieniędzy, to może być zawieszony i Krono-Plast Włókniarz nie będzie mógł go zatwierdzić do jazdy na sezon 2025. Kto wie, być może nowy pracodawca pomoże zawodnikowi, wypłacając mu już teraz część pieniędzy za przyszły rok. Doyle w Częstochowie ma dostać 1,5 miliona złotych za podpis i 15 tysięcy za punkt. A tak w ogóle, to kluby zmieniają powoli nastawienie do zawodników. Widzą, że wielu z nich traktuje ich, jak bankomaty, dlatego z ich strony też nie ma taryfy ulgowej. Wszystko zaczyna działać w myśl zasady: płacę, więc wymagam, a jak nie dostaję zamówionej usługi, to żądam zwrotu.