Motor Lublin był zdecydowanym faworytem wczorajszego spotkania. Dość powiedzieć, że lublinianie wygrali 12 z 14 rozegranych w tym sezonie meczów. Początek zawodów tylko utwierdził wszystkich w przekonaniu, że Motor to piekielnie silna drużyna. Po sześciu biegach drużyna przyjezdnych prowadziła już czternastoma punktami (sic!)! Drużynie gospodarzy tak wydatnie, jak to zazwyczaj bywa, nie pomagał Jason Doyle. Australijczyk jest drugim najskuteczniejszym zawodnikiem leszczyńskiej Unii w tym sezonie, jednak we wczorajszym spotkaniu zdobył zaledwie sześć punktów z dwoma bonusami. - Gdybym wiedział, co zrobiłem źle, poprawiłbym tę usterkę i nie był w tej sytuacji - odpowiedział na pytanie o to, dlaczego w tym meczu, w porównaniu z poprzednimi, wypadł tak blado. Doyle miał problem z domowym torem Unii Leszno Zarówno menadżer Piotr Baron, jak i znający doskonale leszczyński owal Dominik Kubera, przyznawali zgodnie, że tor podczas spotkania ćwierćfinałowego był zupełnie inny od tego, co wcześniej można było w Lesznie spotkać. Jason Doyle poszedł nawet o krok dalej i stwierdził, że miał problem ze znalezieniem odpowiednich ustawień przez cały rok. - Każdy mecz domowy jest inny. Cały sezon mieliśmy problem, żeby znaleźć odpowiednie ustawienia. Sprawdzaliśmy różne silniki, różne inne rzeczy. To nie jest jednak wymówka. Motor świetnie dziś pojechał i pokazał jak silną są drużyną. Nie było to spowodowane niepróbowaniem, ponieważ w każdym biegu próbowaliśmy czegoś innego, żeby motocykle były szybkie, ale to nie było wystarczające - komentował Australijczyk w Ekstraliga Media Center. Choć sytuacja Fogo Unii w play-offach jest bardzo zła, by nie powiedzieć, że beznadziejna, Jason Doyle nie załamuje rąk. - Jedziemy do Lublina w przyszłą niedzielę i znowu damy z siebie wszystko. Wiemy, jaki teraz jest system rundy finałowej - szczęśliwy przegrany pojedzie dalej. Wiemy, że w Lublinie czeka nas bardzo trudna przeprawa, ale po prostu musimy jechać tam i dać z siebie wszystko. Mam nadzieję, że będziemy w stanie wygrać ten mecz. To, co oni z nami dzisiaj zrobili to jest sport - możemy to samo zrobić w Lublinie - podsumował indywidualny mistrz świata z 2017 roku. Zobacz także: Zawodnik zabrał głos po skandalu w mistrzostwach Polski Kosztują krocie, ale to dla nich kibice przychodzą na stadiony Istne szaleństwo! Będzie musiał gnać na złamanie karku