Cała żużlowa Polska widząc straszny wypadek Nickiego Pedersena i Piotra Pawlickiego w trzeciej odsłonie meczu w Grudziądzu, zgodnie wstrzymała oddech. Solidnie przydzwonił zwłaszcza Duńczyk, który przy pełnej prędkości wbił się prosto w dmuchaną bandę i na nic zdało się nawet zejście z motocykla tuż przed uderzeniem. Obaj skończyli z potwornymi urazami. Polak złamał łopatki. Z kolei reprezentant miejscowego ZOOLeszcz GKM-u miednicę w dwóch miejscach oraz panewkę stawu biodrowego. O ile Piotr Pawlicki w tym roku na pewno wróci motocykl, o tyle Nicki Pedersen jazdę na kilka najbliższych miesięcy w zasadzie ma już z głowy. Ba, najgorsze dopiero przed nim, ponieważ musi przejść skomplikowaną operację. - Wybrałem już lot do Danii, gdzie tamtejsi lekarze się mną zajmą. Podczas wypadku niestety łańcuch zrobił mi pięciocentymetrową dziurę w nodze. Straciłem przez to wiele krwi i bardzo cierpiałem. Teraz czekam na badania krwi i gdy polscy specjaliści dadzą mi zielone światło to wracam do ojczyzny na dalsze leczenie - napisał doświadczony zawodnik na swoim Instagramie. Los nie oszczędza Nickiego Pedersena Jedna z największych gwiazd PGE Ekstraligi do wpisu dodała kilka zdjęć, które autentycznie mrożą krew w żyłach. Nic więc dziwnego, że fani momentalnie zalali żużlowca przepotężną falą wsparcia. W komentarzach nie brakowało też jego rywali z toru i telewizyjnych ekspertów. Wszyscy zgodnie życzą mu zdrowia i mają nadzieję, iż jeszcze nie raz ujrzą go na motocyklu bez hamulców. Trzeba przyznać, że Nicki Pedersen nie ma w tym roku szczęścia do upadków. Dla Duńczyka spotkanie przeciwko Fogo Unii Leszno było powrotem do ścigania w PGE Ekstralidze po ponad dwóch tygodniach przerwy spowodowanej przebiciem płuca. W meczu ligi duńskiej 45-latek brał udział w bliźniaczo podobnej kraksie. Wówczas stanął na nogi zaledwie kilka dni po incydencie. Teraz czeka go o wiele trudniejszy wysiłek. - Mam nadzieję, iż z tego wyjdę. Czeka mnie naprawdę długa droga - zakończył lider ZOOLeszcz GKM-u świadomy powagi sytuacji.