Zygmunt Śmigiel należał do ścisłej czołówki krajowych żużlowców, kiedy czarny sport stawiał w Polsce swe pierwsze, nieco niezdarne jeszcze kroki, a w naszym kraju nikt nie mógł sobie jeszcze pozwolić na zakup specjalistycznego motocykla, dedykowanego do tej dyscypliny. Wyścigi odbywały się na przystosowanych do ścigania maszynach szosowych, na których zawodnicy zazwyczaj nie tylko brali udział w turniejach, ale i wracali do domów po ich zakończeniu. Podczas zawodów rozstrzygano rywalizację w kilku kategoriach, uzależnionych od pojemności silnika. Motocykl ze straszną przeszłością W takiej właśnie - może i nieco dzikiej - formule, mistrzem Polski został bydgoszczanin Zygmunt Śmigiel. Zdominował on cały cykl IMP dosiadając motocykla o przerażającej historii. Jak wspominał historyk sportu Krzysztof Błażejewski, poprzedni właściciel tego Rudge Ulstera 250 mieszkał w pobliskim Koronowie. Zginął w wypadku wjeżdżając w drzewo podczas wycieczki na plażę. Śmigiel odkupił maszynę od jego ojca, naprawił wszystkie usterki, po czym skrzętnie ją ukrył. Zbliżała się wszak druga wojna światowa. Dopiero po nastaniu pokoju wyciągnął jednoślad ze stodoły dziadków i zaprezentował całemu kraju jego wspaniałe możliwości. W sezonie 1947 walka o tytuł najlepszego zawodnika w kraju nie rozstrzygała się w jednym finale, a cyklu aż 8 rund. Przez cały sezon bydgoszczanin sprawował się świetnie, lecz miał on w kategorii 250 godnego rywala - Alfreda Smoczyka, legendę Unii Leszno. Co gorsza, na skutek chaosu organizacyjnego w strukturach związku, kibice bardzo długo nie znali wyglądu klasyfikacji generalnej. Kiedy więc podczas ostatniego turnieju w Bydgoszczy Śmigiel upadł, niektórzy myśleli, że stracił on szansę na złoto. Ostatecznie zdobył on co prawda mistrzowski tytuł, ale dowiedział się o tym dopiero zimą, gdy do Bydgoszczy nadeszła zawiadamiająca o tym depesza. Zygmunt Śmigiel wybrał fryzjerstwo Obiecującą karierę Zygmunta Śmigla zatrzymała rosnąca profesjonalizacja czarnego sportu nad Wisłą. Choć specjalnie dla niego założono w Brdzie Bydgoszcz sekcję żużlową, to nie zamierzał kontynuować kariery. Traktował żużel jako dobrą zabawę, nie na rękę były mu specjalne motocykle czy opasłe regulaminy. Dołączył do motocyklowej sekcji Polonii Bydgoszcz, ale nie uczestniczył w zawodach. Wybierał się za to z Polonistami na turystyczne rajdy oraz wycieczki. Skupił się na pracy w swoim zakładzie fryzjerskim przy ulicy Nakielskiej, prowadził go aż do 1990 roku. Zmarł w 2001. Swego największego rywala, Smoczyka (który przy speedwayu pozostał) przeżył więc o ponad pół wieku! Po zakończeniu kariery Śmigiel sprzedał również swojego Rudge’a. Kolejny właściciel skończył jednak niestety tak samo jak pierwszy - w wypadku drogowym. Była to maszyna wyjątkowa, ale nie wybaczająca błędów. Mało kto potrafił nad nią zapanować.