Kai Huckenbeck, Mateusz Cierniak, Dimitri Berge, Francis Gusts, Michael Jepsen Jensen czy Rasmus Jensen. To tylko niektóre z nazwisk, jakie w poniedziałek w austriackim Mureck nieoczekiwanie pokonał Vuolas. Fiński żużlowiec tym samym wywalczył awans do SEC Challenge, gdzie podejmie już bezpośrednią walkę o wejście do grona rywalizujących o medale. Jeśli tam też pójdzie po jego myśli, to już będzie coś nieprawdopodobnego. Zresztą Vuolas tak czy inaczej zaszokował ludzi. Choć mniej więcej od roku duża część kibiców wie już, kim jest ten zawodnik, to jednak konia z rzędem temu, który postawiłby na jego awans w Mureck. Oczywiście, takie lokalizacje zawodów sprzyjają sensacjom, ale akurat Vuolasa raczej nikt wśród awansujących nie widział. Faworytami byli wyżej wymienieni, a oczywiste było że i tak dla wszystkich miejsca nie będzie. Tym bardziej awans Vuolasa jest niesamowitym wyczynem. Motor wyciągnął go z fabryki Gdy kilkanaście miesięcy temu Motor rozpoczynał walkę w Ekstralidze U24, Vuolas robił jeszcze coś zupełnie innego. Pracowałem w fabryce metalu. Zbierałem produkty, które wytwarzaliśmy. Zrezygnowałem z tej pracy, gdy dostałem szansę w Motorze Lublin - wytłumaczył. Mam dwa motocykle. Używam starych silników po Timo Lahtim. Brat mi je serwisuje, gdy tylko ma czas. Teamu nie mam. Pomaga mi rodzina - mówił wtedy, ale my uzupełnimy że obecnie team Vuolasa wygląda już nieco bardziej profesjonalnie. Tym samym śmiesznie brzmią narzekania polskich juniorów, którzy niejednokrotnie kręcą głową na zły sprzęt czy zwracają uwagę na - ich zdaniem - nieprawidłowy tor. Idąc tym tokiem rozumowania, Vuolas nie miał żadnych szans na sukces. A tymczasem za chwilę może o nim usłyszeć cała Europa. Skoro raz się udało, to dlaczego miałoby się nie udać raz jeszcze? Dodajmy, że Vuolas pozostawił nieco w cieniu swojego rodaka Timiego Salonena, który w Debreczynie odpadł z kretesem. Co warto zaznaczyć, utalentowany Fin ściga się na silnikach MMX tuningowanych przez Polaka Michała Marmuszewskiego.