Betard Sparta odjechała ostatni mecz w Częstochowie praktycznie trzema zawodnikami - Artiom Łaguta wciąż pauzuje w związku ze sankcjami nałożonymi na rosyjskich sportowców, dwudziestoletni Michał Curzytek w dalszym ciągu nie jest w stanie zdobywać zbyt wielu punktów na poziomie PGE Ekstraligi, zaś Tai Woffinden i Gleb Czugunow sprawiali w niedzielę wrażenie ludzi nie do końca rozumiejących na czym polega jazda na żużlu. Słabszą dyspozycję tego drugiego można od bólu usprawiedliwiać deficytem doświadczenia i rozmaitymi problemami towarzyszącymi mu od samej inauguracji sezonu, ale już kryzys formy Brytyjczyka jest niemal niemożliwy do wytłumaczenia. Trzykrotny mistrz świata od blisko dekady nie pozwala się zepchnąć ze ścisłego szczytu światowej hierarchii żużlowców, a na dobrze sobie znanym torze przy Olsztyńskiej wyglądał tak, jakby dopiero co uczył się realiów polskich rozgrywek. Regularnie dojeżdżał do mety za plecami częstochowskich młodzieżowców, którzy tej wiosny nie brylują już przecież tak, jak przed rokiem. Żużel. Francis Gusts przydałby się Sparcie Przy tak sporych kłopotach nie sposób myśleć o odnoszeniu wyjazdowych zwycięstw, nawet w słynącej z gościnności Częstochowie. Maciej Janowski, Daniel Bewley i Bartłomiej Kowalski co prawda stawali na rzęsach, ale trzyosobowe drużyny nadają się co najwyżej do koszykarskiego meczu na jeden kosz, a nie najlepszej żużlowej ligi świata. Kibice Sparty zrzucają winę za porażkę na żużlowych oficjeli, którzy podjęli decyzje o zawieszeniu Rosjan. Zapominają jednocześnie o tym, że wrocławski klub - na długo po nałożeniu "embarga na rosyjski speedway" - z własnej woli pozbył się D’Artagnana mogącego wesprzeć trzech spartańskich muszkieterów. Chodzi rzecz jasna o Francisa Gustsa - fenomenalnego dziewiętnastolatka z Łowy, który jesienią przeniósł się do Betard Sparty z macierzystego Lokomotivu Daugavpils. Był to transfer dokonany z myślą o przyszłości. Wrocławianie zaklepali sobie nietuzinkowy talent, lecz - mimo powołania niemal skrojonej pod niego Ekstraligi U24 - jeszcze przed debiutem zdecydowali się wypożyczyć go do drugoligowego SpecHouse PSŻ-u Poznań. Skorpiony zyskały najlepszego żużlowca najniższej klasy rozgrywkowej. Francis Gusts, jakby zapominając o tym, że zdaniem wrocławian dopiero uczy się poważnej jazdy na żużlu - deklasuje wszystkich drugoligowców. Po czterech spotkaniach w zółto-czarnym kevlarze legitymuje się średnią 2,650 punktów na bieg. Mimo że niektórzy rywale mogliby być jego ojcami, to właśnie Łotysz wygląda jak stary wyga dający przeciwnikom lekcje jazdy na motocyklu. Betard Sparta została zaś z ręką w nocniku - najsłabszą kadrą młodzieńczych rezerw w całej Ekstralidze U24 i niedorzecznie wąskim pierwszym zespołem niepozwalającym na dokonywanie żadnych poważnych roszad taktycznych, kiedy któraś z gwiazd zaczyna świecić nieco słabszym blaskiem. Oczywiście, nikt będący przy zdrowych zmysłach nie dałby uciąć sobie ręki za to, że obecność Gustsa z miejsca pozwoliłaby drużynowym mistrzom kraju na spokój w walce o obronę tytułu. Jeśli jednak spadochroniarz przed skokiem rezygnuje z zapasowego spadochronu, to powinien złościć się tylko na siebie, gdy ten "podstawowy" jednak się nie otworzy.