Na starcie Motoru Lublin z Betard Spartą Wrocław kibice czekali już od momentu opublikowania terminarza na sezon 2022. Starcie obecnego mistrza z aktualnym srebrnym medalistą kraju od zawsze generuje przeogromne emocje i nie inaczej było tym razem. Pokaz ostrej jazdy na dzień dobry pokazali nam juniorzy. Pojedynek Mateusza Cierniaka z Bartłomiejem Kowalskim odpowiednio rozgrzał kibiców na trybunach i tych przed telewizorami. Ci, którzy przysnęli na kanapie mogli tylko żałować i czym prędzej musieli przewijać transmisję o kilka minut wstecz na swoim dekoderze. Gospodarze dosyć szybko przejęli inicjatywę w spotkaniu i z serii na serię coraz bardziej oddalali się od utytułowanych rywali. Nie przeszkodziła im w tym nawet nieco gorsza postawa Maksyma Drabika, czy upadek Dominika Kubery. Walkę ze świetnie dysponowanymi miejscowymi nawiązywał jedynie Maciej Janowski. Polak w najlepszy z możliwych sposobów przełamał się po zupełnie nieudanym Grand Prix Niemiec i przy Alejach Zygmuntowskich momentami nie było na niego mocnych. Sam kapitan to jednak nie wszystko. Motor, ku uciesze licznie zgromadzonych fanów, zapewnił sobie zwycięstwo przed biegami nominowanymi. Ogromna w tym zasługa Mikkela Michelsena. Duńczyk po raz kolejny przypominał żużlowca z innej planety i sięgnął po komplet, osiemnastu (!) punktów. Lider lublinian, podobnie jak Maciej Janowski, szybko zapomniał o sobotnim niepowodzeniu w Teterow. Starcie z trybun spokojnie oglądał też Maciej Kuciapa wraz ze swoimi asystentami. Jego podopieczni doprowadzili do tego, że nie musiał stosować on żadnych rezerw taktycznych. Oba zespoły długo od siebie nie odpoczną. Już w najbliższą niedzielę dwie najlepsze ekipy zeszłorocznej PGE Ekstraligi znów zmierzą się ze sobą, tym razem we Wrocławiu. Na pole position do zgarnięcia punktu bonusowego są rzecz jasna nakręceni i niepokonani w tym roku reprezentanci Motoru. Betard Sparta jednak tanio skóry nie sprzeda. U siebie zupełnie innym zawodnikiem może być chociażby Tai Woffinden.