Krata piwa do Speedway Ekstraligi Trener Lech Kędziora ogolił wąsa, a jego zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa ogolił mistrza Polski - Betard Spartę Wrocław. Podobno w sporcie nie ma przypadków, są tylko znaki. A te wszystkie nie niebie i ziemi wskazują, że porażka ekipy Dariusza Śledzia może mieć opłakane skutki nie tylko ze względu na kontuzję Daniela Bewleya. Słowo może jest tutaj kluczowe, bo wcale nie musi, choć sytuacja Sparty jest teraz strasznie pogmatwana. Częstochowianie wygrywając w stolicy Dolnego Śląska zrobili piękny ukłon w stronę GKM-u, który jeszcze kilkanaście dni temu sprawił im psikusa. Po tej porażce zastanawialiśmy się nawet, czy we Włókniarzu nie dojdzie do małego trzęsienia ziemi. Nic takiego nie miało miejsca i drużyna bez odpoczywającego z powodów zdrowotnych Fredrika Lindgrena dostała skrzydeł. Naszpikowana gwiazdami Betard Sparta cienko piszczy i jeśli, gdzieś jej prominentny działacz Andrzej Rusko powinien wysłać kratę piwa z podziękowaniami, to do siedziby Speedway Ekstraligi, za to, że ta zmieniła w bieżącym sezonie system play-off. Ten rozszerzony do sześciu zespołów jest zbawieniem dla wrocławian. Przy zeszłorocznym, czyli zaledwie czterech ekipach kwalifikujących się do rozgrywki medalowej, zawodnicy wraz ze sztabem szkoleniowym Sparty mogliby już powoli bukować bilety na wakacje, uwzględniając daty sierpniowe. Tak to już jest, że nieszczęście jednych, jest błogosławieństwem drugich. Zwycięstwo wrocławian z Włókniarzem praktycznie zamykałoby drzwi do PO GKM-owi. W ruch poszłyby kalkulatory i liczenie możliwych scenariuszy, co by było gdyby. A tak za jednym zamachem Sparta upiekła dwie pieczenie. Narobiła sobie pod górkę sama i podłączyła grudziądzan pod aparaturę. Teraz już za Chiny ludowe nie postawiłbym złamanego grosza na to, że papierowy spartański tygrys znów spadnie na cztery łapy. Lider może "wybrać" sobie rywala Dla Sparty i GKM-u każde spotkanie do końca fazy zasadniczej jest już z gatunku o życie. Do małego finału dojdzie w trzynastej kolejce. GKM przyjeżdża na Stadion Olimpijski. Zapowiadają się grzmoty. Dla kogoś trzynastka będzie pechowa. Realnie rzecz biorąc Sparta po zgarnięciu pełnej puli na GKM-ie, równie dobrze może już nie dopisać żadnej zdobyczy do tabeli. Wyjazdy do Leszna i Torunia w aktualnej formie DMP i np. bez Bewleya wyglądają na egzekucję. Najważniejsze dla kibiców wrocławian, że Sparta wciąż jest "oczko" przed GKM-em i to ona wciąż ma najważniejsze karty w swoich rękach, ale... Rozkład jazdy GKM-u nie jest wiele lepszy, lecz Sparta powinna czuć oddech grudziądzan na plecach do samego finiszu. Poza zaległym spotkaniem w Gorzowie i wspomnianą wyprawą na bezpośrednie starcie do Wrocławia, wesoła gromada Janusza Ślączki ma jeszcze u siebie Motor Lublin i Arged Malesę. Przyjmując w ciemno, że GKM zaksięguje łatwe trzy punkty na czerwonej latarni z Ostrowa i przy założeniu, że Sparta zakończy wygrywanie na Grudziądzu, trzeba dorzucić jeszcze coś ekstra. Szczerze, nie jestem przekonany, czy przechodzący suchą stopą przez rozgrywki i praktycznie pewny fotelu lidera przed play-off Motor Lublin będzie się "zabijał" w Grudziądzu. Tym bardziej, że wicemistrz kraju trafi na dobry początek na szósty zespół po czternastej kolejce, a to otwiera drogę do ponownego starcia z GKM-em lub właśnie Spartą. Nie trzeba nikomu tłumaczyć kto jest groźniejszym i bardziej nieobliczalnym rywalem. GKM bez Nickiego Pedersena, to zawsze bezpieczniejsza opcja niż Sparta, która jest tykającą bombą. Drzemie tam taki potencjał, że każdy raczej wolałby jej uniknąć, łącznie z dominującym Motorem.