Dariusz Ostafiński, Interia: Przyjechał pan na Maltę walczyć o skład na lipcowy finał Drużynowego Pucharu Świata, czy też to zgrupowanie jest dla pana okazją wyłącznie do tego, by się rozejrzeć, zobaczyć kadrę od środka? Wiktor Przyjemski, reprezentant Polski: Jazda w żużlowym mundialu jest moim marzeniem, ale to nie jest tak, że jakoś bardzo mocno się napinam. Podchodzę do tego luzie. Tu na Malcie chcę lepiej poznać chłopaków, z którymi jestem w kadrze. Chcę pogadać, potrenować, a pracy trochę na tym zgrupowaniu mamy. Dopiero co przyjechaliśmy po mocnym rowerowym treningu. Czyli na razie się pan rozgląda i przygląda, a co z tego wyjdzie, to się dopiero okaże. - Dokładnie tak. Jestem na etapie poznawania i czekam na swoją szansę. Każdy z nas od małego marzy, żeby jeździć z orzełkiem na piersi, każdy chciałby w tegorocznym finale Drużynowego Pucharu Świata pojechać. Ja też bym chciał, nie ukrywam tego. Znam jednak swoje miejsce w szeregu, więc nie muszę, a tylko mogę. Pojechał w ciemno. Nie prosił Golloba o radę Jest pan zawodnikiem Polonii Bydgoszcz. Dyrektorem klubu jest wielki mistrz Tomasz Gollob. Poprosił go pan o radę przed wylotem na Maltę, czy poleciał pan na kadrę w ciemno? - Przed zgrupowaniem nie rozmawiałem z panem Tomkiem, ale nie raz zdarza mi się go o coś zapytać, czy poprosić go o jakąś radę. Rok temu mieliśmy takie mini-zgrupowanie reprezentacji w Bydgoszczy, ja tam byłem, więc też trudno nazwać mnie absolutnym debiutantem, czy mówić, że to był lot w ciemno. Rozmawia pan na kadrze z kolegami, wymieniacie się uwagami. Czy usłyszał pan coś, co w jakiś sposób zrewolucjonizuje pana podejście do żużla? - Zauważyłem parę rzeczy, które mógłbym zrobić. Pogadałem też ze starszymi kolegami, dostałem parę podpowiedzi, więc na pewno wyjadę z tego zgrupowania bogatszy. Cóż, cieszę się, że dano mi szansę, bo kadra to marzenie, prestiż, ale i też szansa na rozwój właśnie dzięki temu, że można posłuchać starszych i bardziej doświadczonych zawodników, można z nimi być. To, czego dowiedział się pan na Malcie? Proszę o jakiś przykład? - Raczej wolałbym głośno o tym nie mówić. Nie każdy ma okazję dostać dobre informacje z pierwszej ręki, więc niech to będzie mój "top secret". A czy w trakcie tych rozmów z kolegami usłyszał pan coś, co pana zaskoczyło? - Raczej nie. Dużo rozmawiamy o sprzęcie, ale te wszystkie nowinki wyjdą tak naprawdę dopiero w tracie sezonu. Jednak na pewno będę tutaj na Malcie dalej wszystkiego pilnie słuchał i wyciągał wnioski. Może coś dobrego z tego wyjdzie. PGE Ekstraligę wyrzucił z głowy Na zgrupowaniu jest czterech zawodników z Motoru Lublin, z którym był pan wiązany w ostatnim oknie transferowym. Czy koledzy z Motoru ciągną pana do Lublina? Mówią: Wiktor, przyjdź po sezonie. - W Motorze to nawet ścigałem się w zawodach młodzieżowych. I faktycznie byłem wiązany z tym klubem przez media. Na zgrupowaniu nie ma jednak takich rozmów, a ja już to, co było, wyrzuciłem z głowy i skupiam się na Polonii. A co będzie po sezonie, to tego dziś nie wiem. Zobaczymy, jak to się ułoży. Nie mówię, że odejdę z Polonii, ale nie mówię też, że zostanę. A wy między sobą plotkujecie o transferach, o tym, skąd mieliście propozycje? - Nie gadamy między sobą o takich rzeczach. Ja wychodzę z założenia, że to nikogo nie powinno interesować. Kto z kim i o czym, to jest moja osobista sprawa. Media o tym piszą, mają do tego prawo, a my czytamy media i stamtąd zasięgamy opinii. Sami sobie jednak nie chwalimy się tym, z kim rozmawiamy. Nie żałuje pan, że rok temu nie zdecydował się na przenosiny do Ekstraligi? - Było bardzo dużo rozmów w moim teamie o Ekstralidze, ale finalnie wywnioskowaliśmy, że to jeszcze nie ten czas. Może za rok. Uważam, że jeszcze rok jazdy w pierwszej lidze w niczym mi nie zaszkodzi, a może pomóc. Rok temu był pan w TOP10 1. Ligi Żużlowej. Może jednak warto było zaryzykować już teraz? - Faktycznie poprawiłem swój wynik i byłem najlepszym Polakiem w pierwszej lidze. To oczywiście zobowiązuje. Jednak decyzja zapadła i tego się trzymamy. Jak powiedziałem, może w przyszłości, może z Polonią. Tak Przyjemski chce wyeliminować swoje wady Jak rozmawiałem z pana trenerem Jackiem Woźniakiem, to zwrócił mi uwagę, że ma pan, nad czym pracować, że problemem są dla pana trudne, przyczepne tory. - Taka fama poszła, bo na początku sezonu faktycznie nie radziłem sobie na tych torach. Na zawodach SGP2 w Pradze było bardzo ciężko. Trudny tor, do tego doszła ranga, stres i wyszło kiepsko. Jednak wiele pracowaliśmy z moim teamem nad tym, by się tych przyczepnych torów nauczyć. I na koniec już pokazałem, że te moje starania przynoszą jakiś efekt. Wyciągnąłem wnioski, lekcje zostały odrobione. Ostatnie zawody na ciężkich torach w sezonie 2022 były już niezłe. Mam na myśli Opole, gdzie padał deszcz, ale i też SGP2 w Toruniu. To nie jest tak, że coś nie wychodzi i nic się nie dzieje. Jak widzę, że coś nie gra, to staram się to poprawić. I w tym roku też będę nad tym pracował. Dlatego między innymi podpisałem kontrakt w lidze szwedzkiej, bo tam o ciężkie tory nietrudno. To na koniec spytam o Polonię. Eksperci mówią, że skład jest mocny, ale jeszcze ktoś by się przydał. - Nie jest w mojej kwestii ocenianie składu. Powiem jedynie, że skład faktycznie nie jest słaby i daje nadzieję walki o Ekstraligę. Przed sezonem jest zawsze dużo znaków zapytania, bo nie wiadomo, jak dany zawodnik pojedzie i czy transfery wypalą. Myślę jednak, że warto zaufać żużlowcom, na których już się postawiło. Dotrzymywanie umów też jest ważną sprawą. To się tak fajnie mówi: wziąć kogoś jeszcze. Zapomina się o tym, że dla innego zawodnika, tego co podpisał wcześniej, oznacza to, że może wylecieć i zostać bez klubu. Jak mówię, to nie moja sprawa. Zawsze może być lepiej, ale myślę, że powinno się patrzeć w dwie strony. Zobacz również: Uwaga! Za to będą zawieszać menadżerów