Żużlowcy zarabiają nie tylko na kontraktach klubowych, ale i na reklamie. Sprzedają powierzchnie na swoim stroju, motocyklu, busie i profilach w mediach społecznościowych. Kiedyś Tomasz Gollob potrafił zebrać w ten sposób grubo powyżej 2 milionów złotych. Teraz w jego ślady idzie Bartosz Zmarzlik. Zmarzlik pokazał, kto tu jest ważny 3-krotny mistrz świata z Polski właśnie wrzucił na swojego fanpage’a zdjęcie z nowym strojem na Grand Prix. Od razu widać, kto mu najwięcej płaci. Ogromny logotyp Orlenu na piersi, kolejny na czapeczce i na pagonie. Kiedy Zmarzlik podpisywał pierwszy kontrakt z Orlenem, to nieoficjalnie mówiło się, że koncern zapłaci mu milion złotych za rok współpracy. Ostatnia umowa ma opiewać już na 2 miliony, ale to niepotwierdzone informacje. Inna sprawa, że podwojenie stawki wydawałoby się logiczne, zważywszy na fakt, że Zmarzlik wyparł w Orlenie Roberta Kubicę, że stał się twarzą numer 1. Jest na topie, jest mistrzem, a to reklamodawcy cenią. Przychód Zmarzlika z reklam może przekraczać 3 miliony Inna sprawa, że nawet milion robi wrażenie. Od ponad dekady utarło się bowiem przekonanie, że "bańka" za reklamę w żużlu, to niesamowita gaża dla wielkich gwiazd. Milionowe kontrakty kiedyś podpisywał Gollob, teraz robi to Zmarzlik. Całkowity przychód 27-latka z reklam szacujemy na grubo ponad 2 miliony. A jeśli prawdą są pogłoski o podwyżce z Orlenu, to nawet na ponad 3 miliony. Swoją drogą żużlowcy, sprzedając miejsca reklamowe, mogą naprawdę nieźle zarobić. Nawet jeśli ktoś nie nazywa się Zmarzlik, to za czapeczkę i kask może dostać 100 tysięcy. Za pakiet z bidonem nawet i 200 tysięcy. Miejsce reklamowe tylko na samym bidonie, to 30 tysięcy. Żużlowiec niczym słup reklamowy Gdyby inne miejsca na stroju czy motocyklu sprzedawać pojedynczo, to każde lepsze kosztuje od 15 do 20 tysięcy. Które to są te lepsze miejsca? Na kevlarze, to na pewno pagony, ramiona (głównie prawa część), brzuch i siedzenie. Na motocyklu osłona prawej strony, osłona tłumika, ale i też tył, bo to miejsce pokazuje telewizja. Zasadniczo zawodnicy sprzedają jednak miejsca w pakiecie. Kiedyś się zdarzało, że ktoś miał 20 do 30 różnych logotypów. Teraz mamy raczej około dziesięciu. Przy czym pięć, sześć firm daje dużą kasę, a pozostali to partnerzy dostarczający narzędzia, ubrania czy kaski. Zobacz również: Babcia szukała prezesa klubu. "Sceny jak z filmu"