Martin Smolinski należy do tria seniorskich muszkieterów, które najpierw wprowadziło Trans MF Landshut Devils na zaplecze PGE Ekstraligi, a wkrótce po tym przedłużyło kontrakt ze świeżo upieczonym beniaminkiem i ma świadczyć o jego sile w rozgrywkach eWinner 1. Ligi. Od Kaia Huckenbecka i Dimitriego Berge nie odstaje co prawda poziomem sportowym, za to dzieli ich przepaść... wieku. Niemiec, który polskobrzmiące nazwisko odziedziczył po urodzonym w Katowicach dziadku, skończy w tym roku 38 lat. Martin Smolinski to mistrz świata Smolinski nigdy nie należał do największych tuzów czarnego sportu. Na kartach jego historii zapisał jednak całkiem ciekawy rozdział. W 2013 roku znalazł się na językach wszystkich po tym, jak triumfował w inauguracyjnej rundzie Grand Prix na torze w nowozelandzkim Auckland. Wkrótce po jego sukcesie FIM zakazała co prawda używania opracowanej przez niego nowinki - ręcznego przełącznika zapłonu i Niemiec swego sukcesu nigdy już nie powtórzył, ale mistrzem świata został i tak. W 2018 triumfował w Grand Prix na długim torze, odmianie speedwaya znacznie mniej popularnej w Polsce. Dlaczego jednak nie bierze udziału w przedsezonowych sparingach? Pierwszoligowy debiut jego macierzystego klubu zbliża się wszak wielkimi krokami. - Martin dołączy do nas w piątek - zapewniał Sławomir Kryjom po czwartkowym sparingu Trans MF Landshut Devils w Lesznie. - Jest doświadczonym zawodnikiem i poniekąd nie wszystko już musi. Trzeba to uczciwie powiedzieć. Cechuje go spora skuteczność, jest żużlowcem doświadczonym w Landshut, więc to czy podczas sparingów przejedzie piętnaście biegów, czy dziesięć nie ma dla mnie absolutnie żadnego znaczenia. Poza tym, mam dzięki temu okazję do przetestowania innych zawodników i dania im więcej szans do startów - wyjaśniał menedżer bawarskiego zespołu. Trans MF Landshut Devils swoje pierwsze w historii pierwszoligowe spotkanie pojadą w poniedziałek 11 kwietnia. W Bawarii podejmą jednego z głównych kandydatów do awansu - Abramczyk Polonię Bydgoszcz.