Zawodnik Falubazu musi liczyć na to, że Daniel Bewley wciąż będzie jechał na tyle słabo, że wyprzedzi go w klasyfikacji Robert Lambert. Drugi z Brytyjczyków wywalczył sobie pozostanie w cyklu poprzez finał eliminacji w Gislaved. Nie zrobił tego bezpośrednio, ale miejsca przed nim zajęli Vaculik i Doyle, którzy niemal na pewno załatwią sobie utrzymanie dzięki lokatom w czołowej szóstce. Lambert jest tuż za nimi w kolejce oczekujących, więc o przyszły rok może być spokojny. A na pozytywne dla siebie rozstrzygnięcia polują kolejni z oczekujących, czyli Przemysław Pawlicki i Jan Kvech. Jeśli Doyle, Vaculik i Lambert się utrzymają, to właśnie dla Pawlickiego i Kvecha zwolni się miejsce. Czech zaliczyłby absolutny debiut w takiej stawce. Dla Polaka byłby to powrót po pięciu latach. Jeździł w GP w 2018 roku, ale z pewnością chce o tamtym sezonie jak najszybciej zapomnieć. Obok Craiga Cooka był najsłabszym uczestnikiem rywalizacji. Kolega zwolni mu miejsce. Janowski to cień zawodnika W Cardiff znów oglądaliśmy bezradnego, kiepskiego i po prostu przygaszonego już Macieja Janowskiego. Jeszcze niedawno Polak cieszył się z pierwszego w życiu medalu, a teraz prawdopodobnie na minimum rok kończy ze startami w GP. Janowski rozbudził wielkie nadzieje, ale ten sezon jest dla niego istną katastrofą sportową. Zawodzi przecież także w PGE Ekstralidze, gdzie ma najgorszą średnią od siedmiu lat. To nie jest ten Janowski. Gdy w Cardiff przyglądaliśmy się Janowskiemu, było widać po nim rezygnację i świadomość tej niemocy, którą obserwujemy też na torze. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że za rok Janowskiego w cyklu zastąpi wspomniany Pawlicki, czyli jego dobry kolega. Czy będzie w stanie włączyć się do walki o czołowe miejsca? Jeśli będzie jechał tak jak w tym roku, to kto wie. Jest czołowym zawodnikiem 1. Ligi, a do tego kapitalnie spisuje się w Szwecji. Może to ten moment, w którym w końcu zaatakuje światową czołówkę.