Tai Woffinden z Betard Sparty Wrocław otworzył swoje serce przed dziennikarzami "Speedway Stara" i opowiedział o niedoszłej walce w klatce z Leonem Madsenem. Szykował się na to starcie, miał wszystko dograne, ale Duńczyk finalnie odmówił, bo nie dostał zgody prezes Włókniarza Częstochowa Michała Świącika. Ten bał się, że jego lider dozna kontuzji. Jan Krzystyniak ostro o słowach Taia Woffindena 3-krotny mistrz świata z Anglii jednak nie odpuszcza. Nazywa Madsena "frajerem" i przyznaje, że już raz mu przyłożył za to, że źle potraktował jego kolegę z drużyny Macieja Janowskiego. Jan Krzystyniak, który kiedyś był trenerem Woffindena we Włókniarzu jednoznacznie ocenia jego zachowanie. - To niegodne mistrza, żeby rywala z toru nazywać frajerem. Jak pierwszy raz czytałem o tej walce, to się śmiałem. To jest w ogóle żałosne - ocenia Krzystyniak. - Rozumiem natomiast, że akcje Woffindena w żużlu spadły ostatnio na łeb na szyję, więc szuka on czegoś innego. Wielu mistrzów w przeszłości nie potrafiło się rozstać ze sportem, więc szukali. Woffinden nie może błysnąć w żużlu, więc chciałby to zrobić w innej dyscyplinie - zauważa nasz ekspert. Postawiłby na Woffindena wszystkie pieniądze, ale dalej uważa, że to bzdura Zdaniem Krzystyniaka, gdyby jednak doszło do walki, to jej wynik byłby łatwy do przewidzenia. - Obu widziałem, wiem, jak wyglądają. Fizycznie, ale i też charakterologicznie przewaga byłaby po stronie Woffindena. Nie obstawiam zakładów u bukmachera, ale jakby oni się bili, to dałbym wszystkie pieniądze na Anglika. Co nie zmienia faktu, że sam pomysł oceniam, jako głupi. Woffinden powinien się na czymś skupić, bo dwóch srok za ogon nie da się złapać. Albo żużel, albo klatka. Natomiast Madsen nie powinien sobie zawracać nim głowy, bo Woffinden ewidentnie go zaczepia i prowokuje, licząc na to, że wejdzie mu na ambicję. Ten sezon będzie dla Woffindena bardzo ważny, bo da mu odpowiedź na pytanie, czy dalej powinien zawracać sobie głowę żużlem. - W tym roku jeździł, jak za karę. To wyglądało tak, jakby go ktoś na siłę wsadził i kazał mu się ścigać. Bałem się, że on w którymś momencie tym trzaśnie i da sobie spokój. Teraz czytam, że wyprowadza się z Wrocławia, że wraca do Anglii. I dobrze. Ja akumulatory zawsze ładowałem w domu, bo gdzie indziej bym się wykończył. Myślę, że dla niego ten powrót, to jest szansa na odrodzenie. A jeśli nic się nie zmieni, to na torze Madsen mu dołoży - kwituje Krzystyniak. Zobacz również: Mistrz Polski chciał go mieć u siebie. "Może za rok"