PGE Ekstraliga, ogłaszając przed rokiem projekt Ekstraligi U-24 zobligowała prezesów, by każdy z nich przeznaczył 2 miliony złotych na szkolenie. Liczono na to, że z tych milionów coś się urodzi, że w sezonie 2023 pojawi się świeża krew, że młodzi, głodni sukcesów zawodnicy wyprą z rynku tych bardziej doświadczonych, że za tym pójdzie też obniżka płac, które w wielu przypadkach przekraczają granice zdrowego rozsądku. W PGE Ekstralidze wszystko po staremu Okno transferowe za nami i już można powiedzieć, że ta nowa fala nas nie zalała. W zespołach PGE Ekstraligi wszystko po staremu. Przebąkuje się coś o tym, że Stal Gorzów może dać szansę Finowi Timo Salonenowi, ale nic poza tym. Może jeszcze kilku zawodników Ekstraligi U-24 znajdzie angaż w klubach pierwszej i drugiej ligi, ale szału nie ma. Ekstraliga U-24 w wielu przypadkach jest traktowana jako zło konieczne. Kluby nawet nie wysilają się, żeby zrobić dobry scouting (camp zrobiła tylko Ekstraliga, no i Stal Gorzów). Biorę byle co, byle tylko kadra się zgadzała. Poza tym można by też zapytać, gdzie te 2 miliony? Wiemy, że wielu zawodników Ekstraligi U-24 dostaje najniższe stawki poniżej tysiąca za punkt. Czasami to jest nawet i 200 złotych. Wiadomo, że młody ma się przede wszystkim rozwijać, ale gdzie tu magnes. Nawet, jak taki chłopak na dorobku zdobędzie komplet, czyli 15 punktów, to przy 200 złotych za "oczko" z kasy wypłacą mu 3 tysiące złotych. Połowę tego, co ekstraligowiec dostaje za punkt. To ma być motywacja? Ekstraliga U-24 może płacić więcej Policzyliśmy tak na szybko, że przy 2 milionach na szkolenie, Ekstraliga U-24 mogłaby spokojnie oferować tysiąc złotych za punkt. Klub zdobywa średnio 700 punktów na sezon, więc rachunek jest prosty. Jeśli dodalibyśmy 100 tysięcy na organizację domowych spotkań, to zostałoby nam całkiem sporo na inne imprezy juniorskie i sprzętowe inwestycje. W sumie, gdyby dobrze pogłówkować, to pewnie znalazłoby się wiele rozwiązań pozwalających tak zagospodarować środki, że cała ta zabawa miałaby sens i dawałaby jakąś korzyść. PGE Ekstraliga zrobiła swoje. Wywalczyła duży kontrakt telewizyjny, a wypłatę 2 z 6 milionów (tyle każdy klub dostaje z umowy) uzależniła od szkolenia. Można by to uzależnić od efektów, ale z drugiej strony szkółka, to nie fabryka śrubek. Ktoś może się bardzo starać, płacić, a efekty może mieć mizerne. Taki jest żużel. Dlatego w tym przypadku jest tak, że kluby muszą dojrzeć i zrozumieć, że cała ta Ekstraliga U-24 jest w ich interesie. W tym wszystkim chodzi o to, żeby nie trzeba było płacić zawodnikom kontraktów na poziomie 3 milionów złotych, ale i też o to, żeby żaden z prezesów nie musiał się uciekać do brudnych sztuczek mających na celu wyrwania kogoś z konkurencji. Teraz mamy rynek zawodników. Ekstraliga U-24 może to zmienić, ale te 2 miliony w każdym klubie muszą faktycznie pójść na szkolenie. Za tym musi pójść pomysł, wizja. Młody człowiek, przychodząc do E U-24 musi czuć, że to ma sens, że warto się dwa, trzy lata pomęczyć na niskie (ale nie głodowe) stawki, bo potem będzie można z tego żużla godnie żyć i jeszcze się przy tym dobrze bawić, robiąc coś, co sprawia przyjemność. Czytaj także: Sponsor chce dać miliony. Muszą prosić Ekstraligę o pomoc