Miliony wyrzucone w błoto. To się Bońkowi nie spodoba
Abramczyk Polonia Bydgoszcz znów jest jednym z głównych kandydatów do awansu. Kibice czekają już ponad dekadę na powrót do PGE Ekstraligi. Pojawiły się jednak pewne obawy dotyczące jednego z liderów. - Najbardziej obawiam się o Huckenbecka. Nie zamyka gazu i kilka razy miał niezłe dzwony - mówi Leszek Tillinger w rozmowie z Interia Sport. Były prezes 7-krotnych mistrzów Polski kręci nosem po odejściu Oliviera Buszkiewicza. Młodzieżowiec w ubiegłym sezonie zanotował widoczny progres. Decyzja o jego odejściu wydaje się być kontrowersyjna, zwłaszcza że wygląda to tak, jakby jeden mecz finałowy przekreślił całoroczne dokonania 20-latka. - To może odbić się czkawką. Nie winiłbym go za brak awansu - podkreśla.
W Bydgoszczy szykują się, jak na wojnę. Kibice szturmem ruszyli po karnety, których cena nie była wcale niska. Wszyscy chcą w końcu zobaczyć awans do PGE Ekstraligi. Klub wydał ogromne pieniądze i nawet ściągnął ligę niżej swojego wychowanka, Szymona Woźniaka. To wszystko może pójść jednak na marne.
Jeden człowiek może pokrzyżować im plany
W obozie rywali Abramczyk Polonii śmieją się, że to dobry zespół, ale złożony z kilku kamikaze. Głównie chodzi o Kaia Huckenbecka, który w poprzednim sezonie zanotował kilka groźnych wypadków. Ponadto starty w Grand Prix znów mogą nieść za sobą ryzyko zmęczenia. Taki obrazek widzieliśmy już w tym roku.
- Najbardziej obawiam się o Huckenbecka, który znów będzie startował w Grand Prix. On nie zamyka gazu i kilka razy miał niezłe dzwony. Ponadto będzie brał udział we wszystkich eliminacjach, z uwagi na to, że nie jest pewny utrzymania ani dzikiej karty - przyznaje Leszek Tillinger.
Jeden mecz skreślił całoroczne dokonania
Kontraktu z bydgoskim klubem nie przedłużył za to Olivier Buszkiewicz. Choć wydawało się, że 20-latek znalazł swoje miejsce na ziemi, to strony postanowiły się rozstać. - To może odbić się czkawką. Nie wiem, czy nasi juniorzy się sprawdzą. Olivier nabrał już takiego juniorskiego doświadczenia, szczególnie jeśli chodzi o nasz tor - tłumaczy.
Tajemnicą poliszynela jest, że działacze mieli za złe Buszkiewiczowi jego dyspozycję po powrocie na tor. Szczególnie mecz finałowy, w którym popełnił dwa błędy, po których został wykluczony. To w konsekwencji zaważyło na cennym punkcie, który był na wagę awansu. Ponadto chwilę przed finałem rozstał się z Adrianem Gomólskim. Doradca zasilił jednego z rywali, co wyszło zdecydowanie na ich niekorzyść.
Poniosła go ambicja, ale nie winiłbym go za brak awansu. Zadziwiające było jedynie to, że dwukrotnie popełnił ten sam błąd, za który został wykluczony. Zjadła go presja. Dziwne, że nikt po pierwszym razie mu nie powiedział, że tak się nie robi
~ ocenia
Kuźnia talentów, jest lepszy nawet od Przyjemskiego
Sztab najpewniej postawi na parę Kacper Andrzejewski-Bartosz Nowak. Gdzieś w obwodzie na swoją kolej będą czekać perełki spod ręki trenera Jacka Woźniaka. To są Emil Maroszek, Adam Putkowski i Maksymilian Pawełczak. O tym ostatnim mówi się, że jest nawet lepszy od Wiktora Przyjemskiego.
- Cieszy mnie to, że Woźniak się za to wziął. Mamy coraz więcej zdolnych chłopaków, kórzy spisują się bardzo dobrze. Trzeba pochylić czoła za tę włożoną pracę. Mam nadzieję, że będzie z nich pociecha - kończy.