- W tym sezonie mecze Falubazu będą najdłuższe w lidze, bo oni zawsze coś wywiną - żartował Krzysztof Cegielski w Canal+ przy okazji meczu ostatniej kolejki w Zielonej Górze komentując postawę braci Pawlickich. Chcieli ukryć prawdę, a zawodnik nagle wypalił. Nagły wybuch śmiechu W pierwszym meczu przewracali się sami, albo przewracali innych Jakby nie spojrzeć, ma Cegielski absolutną rację. W pierwszym meczu sezonu we Wrocławiu bracia albo przewracali się sami, albo przewracali innych. Obaj zaliczyli po dwa wykluczenia. W drugim spotkaniu doszła tylko taśma Piotra, ale stało się coś znacznie gorszego. Gdy Falubaz prowadził przed 13. biegiem z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz 42:30, Pawliccy wyjechali na tor i przegrali dwa kolejne wyścigi po 2:4. Nie potrafili wyprzedzić nawet odpychającego się nogami Jasona Doyle’a. Finalnie Falubaz wygrał z GKM-em różnicą 6 punktów, czym skomplikował sobie sytuację i zmniejszył szansę na zdobycie punktu bonusowego przyznawanego za lepszy bilans dwumeczu. Kluczowe momenty? W każdym z nich zawiedli Zresztą na inaugurację ze Spartą Pawliccy też zawodzili w kluczowych momentach. Piotr został wykluczony przy stanie 27:26 dla Sparty, gospodarze wygrali podwójnie bieg bez jego udziału i odjechali na 5 punktów. W 13. biegu, gdy była szansa na odrobienie strat po wykluczeniu Macieja Janowskiego, Piotr został wykluczony w powtórce. Na deser Przemysław dołożył wykluczenie w pierwszym z nominowanych. Gdyby bracia nie "wywijali", to Sparta nie wygrałaby 47:41. Mogłaby nie wygrać w ogóle. Na razie zawodnicy, którzy mieli stanowić o sile Falubazu zdecydowanie zawodzą. Piotr kosztował 1,1 miliona złotych za podpis i 10 tysięcy za punkt, ale na torze nie przekonuje, że jest wart tych pieniędzy. Podobnie, jak Przemysław, któremu po awansie podniesiono kontrakt do 800 tysięcy za podpis i 8 tysięcy za punkt. Falubaz ma jeden, ale za to wielki powód do zmartwień A nasi rozmówcy z Leszna, skąd wywodzą się Pawliccy, twierdzą, że najgorsze dopiero przed Falubazem, bo jak przyjdzie okres wakacyjny, to Piotr zacznie się oddawać urokom plażowania na Sardynii i sport może zejść na dalszy plan. Falubaz z jednej strony może się cieszyć, że na lidera wyrasta Jarosław Hampel, że juniorzy potrafią dobrze zapunktować w domowych meczach, że dwaj zawodnicy zagraniczni jakoś sobie radzą, ale z tak jeżdżącymi braćmi nie mają szans na utrzymanie. Dziwne gry zawodników. Milionowa umowa ratunkiem dla 3-krotnego mistrza Polski