Jason Doyle podpisał z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz kontrakt gwarantujący mu 950 tysięcy złotych za podpis i 9,5 tysiąca złotych za punkt. Przy 160 punktach, co dla takiego zawodnika nie powinno być większym problemem, skasowałby 2,5 miliona za sezon. Już jednak wiadomo, że nie tylko nie zarobi tych pieniędzy, a wręcz będzie musiał oddać to, co już przelano na jego konto. Polak znów to zrobił. Mogą go skreślić z czystym sumieniem Klub musi dokonać potrącenia Mistrz świata z 2017 roku dostanie po kieszeni z powodu kontuzji w lidze angielskiej. Przepisy PZM stanowią jasno, że w razie absencji spowodowanej kontuzją w innych zawodach niż polska liga, klub musi dokonać potrącenia. Jeśli audyt robiony na koniec sezonu wykaże, że tego nie zrobił, to może mieć duże nieprzyjemności. Od strony technicznej wygląda to tak, że kontrakt zawodnika jest dzielony na liczbę spotkań. GKM w obecnej sytuacji, wiele na to wskazuje, skończy sezon na 14 meczach rundy zasadniczej. Jeśli przyjmiemy takie założenie, to musimy podzielić kontrakt Doyle’a przez czternaście, a potem pomnożyć wynik przez cztery, bo w tylu meczach pojechał Australijczyk. Doyle będzie musiał zwracać pieniądze Z naszych rachub wynika, że Doyle z kwoty za podpis powinien dostać około 271,5 tysiąca złotych. Tymczasem już ma na koncie nieco ponad 630 tysięcy (klub przelewa kasą za podpis w sześciu równych ratach płaconych od lutego do lipca). To oznacza, że będzie musiał zwracać pieniądze polskiemu klubowi. W GKM-ie, gdy pytamy o pieniądze Doyle’a, nabierają wody w usta. Odsyłają do regulaminu i to jest cały komentarz. Poza tym działacze z Grudziądza zwracają nam uwagę, że teraz są ważniejsze problemy niż rozliczenia z kontuzjowanym gwiazdorem. Sprawa jest jednak oczywista, więc Doyle za chwilę będzie musiał przełknąć gorzką pigułkę. Dostanie grosze zamiast milionów W sumie zawodnik zarobił w tym sezonie 294,5 tysiąca złotych za punkty. Jeśli do tego doda te 271,5 tysiąca za podpis, to wyjdzie mu przychód na poziomie 565,9 tysiąca złotych. Finalnie Doyle może dostać więcej jeśli GKM utrzyma się w PGE Ekstralidze i będzie chciał przedłużyć kontrakt z zawodnikiem na kolejny sezon. Takie sytuacje już się zdarzały. Jeśli GKM będzie chciał zatrzymać Doyle’a, to jedną ręką potrąci mu pieniądze i zażąda zwrotu nadpłaty w wysokości 360 tysięcy, a za chwilę, poprzez sponsorów, przeleje identyczną kwotę na konto żużlowca. Doyle’owi nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki za to, żeby GKM się utrzymał i miał chęć na podpisanie z nim nowej umowy. W Grudziądzu nie mówią "nie" i przyznają, że taka opcja jest brana pod uwagę. Wierzą, że Doyle po wyleczeniu kontuzji i pomimo półrocznej przerwy wróci mocny.