Gdy prześledzimy wywiady z wieloma prezesami klubów z różnych polskich poziomów rozgrywkowych, zauważymy że dominującym stwierdzeniem jest "u nas nie ma presji". Trudno jednak wierzyć, by faktycznie tak było. Praktycznie każdy ośrodek ma konkretne cele sportowe i nawet jeśli nie sięgają one wysoko, to z tych założeń rozliczane są później określone osoby. Wydaje się zatem, że podobne słowa mają na celu jedynie uspokojenie zawodników, którzy i tak doskonale zdają sobie sprawę z oczekiwań i wymagań. - To absurd. Gra pozorów i udawanego spokoju. Tylko przed kamerami niby nie ma presji. W klubowych gabinetach czy wśród działaczy i zawodników ciśnienie na pewno jest odczuwalne i momentami rozgrywają się mocno stresujące sceny oraz rozmowy. Nie wierzę, że oni sobie biorą to tak po prostu na luzie. W klubach przed sezonem aż wrze. Każdy chce, by wynik był jak najlepszy. Nikt nie może sobie pozwolić na podejście: "jakoś to będzie". Nie ma miejsca dla takich postaw - mówi nam Jan Krzystyniak, były żużlowiec. Bez presji w 2022, a myślą już o 2023 Warto zwrócić uwagę na to, że w klubach niby mówi się o braku presji w przyszłorocznych rozgrywkach, a tymczasem często jednocześnie porusza się kwestię składu na... 2023. To świadczy o dużym ciśnieniu na wynik. W wielu klubach naprawdę sukces sportowy jest wręcz wymagany. Jeśli spojrzymy na taki Włókniarz Częstochowa, to zdajemy sobie sprawę, że tak dobrze prowadzony ośrodek, z takimi nazwiskami i sponsorami, musi w końcu realnie zawalczyć o złoto, a nie przegrywać mecze z zespołami bijącymi się o utrzymanie. Plany dotyczące kolejnych lat w dużej części klubów zauważył też Jan Krzystyniak. - Oni mówią, że bez presji podchodzą do nadchodzącego sezonu, a tymczasem wielokrotnie myślą już o 2023. Co zrobić, jaki skład zmontować, kogo wymienić w przypadku rozczarowania. Plany są bardzo odległe i nie ma tutaj mowy o jakimkolwiek podchodzeniu na luzie. To profesjonalny żużel, a nie zabawa. Tu każdy rozliczany jest z wyniku - zakończył.