Uratowała Stal Rzeszów i marzyła o medalach Marta Pótorak jest prezesem firmy Marma Polskie Folie z Rzeszowa. Prężnie działająca firma specjalizuje się w przetwórstwie tworzyw sztucznych i jest jedną z największych tego typu operatorów w Europie. W Polsce zatrudnia ponad 1000 pracowników. Kilkanaście lat temu przedsiębiorstwo zainwestowała wielką kasę w żużel w Rzeszowie. Zaczęło się od sponsoringu, a skończyło się na tym, że Półtorak ratowała zadłużony klub przed upadkiem. Choć charyzmatyczna business woman początkowo nie znała się na żużlu, to szybko wgryzła się w środowisko i pokochała tę dyscyplinę. Zapragnęła wspólnie z rzeszowskim klubem walczyć o medale mistrzostw Polski. Stanęła oficjalnie na jego czele jako prezes i próbowała budować potęgę na Podkarpaciu. I choć Stal Rzeszów na lata stała się stabilnym i rzetelnym klubem, to tych najważniejszych sukcesów zabrakło. Przez drużynę przewijały się wielkie gwiazdy jak Jason Crump, czy Nicki Pedersen. Mogli oni liczyć wówczas na rekordowe jak na tamte czasy kontrakty opiewające na kwoty grubo przekraczające milion złotych. Z czasem cierpliwość kibiców i środowiska kończyła się, a winę za brak medali obarczano... Półtorak. Zarzucano jej m.in., że opanowała klub na wyłączność i nie dopuszcza inne osoby i firmy. Podobnych zarzutów było więcej, a cierpliwość pani Marty w pewnym momencie się skończyła. - Nie byłam już w stanie i nie miałam mocy współpracować z Ekstraligą Żużlową - opowiadała w rozmowie z Interią o powodach swojej decyzji. - Podmiot powstawał w gronie ośmiu prezesów. Miał on służyć do prowadzenia profesjonalnych rozgrywek sportowych, przyciągać kolejnych partnerów do dyscypliny, kibiców. Założenie było szlachetne, ale to co działo się potem, w ogóle nie współgrało z moimi oczekiwaniami. Rozjechaliśmy się w poglądach i doszłam do wniosku, że ja tam chyba nie pasuje. No i jeszcze kibice zaczęli opowiadać wierutne bzdury, że skoro jest nasza firma - Marma, to my jesteśmy panami i władcami na rzeszowskim terenie, dlatego nie wpuszczamy do klubu innych sponsorów. No po prostu ręce mi opadały, powtarzałam sobie w duchu, po co się kopać z koniem i jeszcze za własne pieniądze. Ja przyjmuję krytykę, ale konstruktywną, a to nie miało z tym nic wspólnego - wyjaśniła. Czas pokazał, że rzeszowski żużel nie podniósł się po odejściu Półtorak. Drużyna najpierw spadła do pierwszej, a później do drugiej ligi. Po drodze przewinęło się kilku prezesów, którzy nie potrafili przywrócić klubowi lata świetności. Bywały i sezon, kiedy Stal Rzeszów w ogóle w lidze nie wystartowała. Zbudował dream team za rekordowe pieniądze Roman Karkosik, jeden z najbogatszych ludzi w Polsce, był najgłośniejszą osobistością, która zdecydowała się zainwestować w żużel. Wybrał Apator Toruń, którego stał się właścicielem. Klub zarządzany przez niego zasłynął ze ściągania największych gwiazd. W żużlu oficjalnie pojawił się w 2006 roku, kiedy ogłosił kupno klubu. Jedna z jego spółek Centernet była sponsorem tytularnym ligi. Wartość kontraktu opiewała na 4 miliony złotych. Karkosik w 2013 roku ściągnął do Torunia samego Tomasza Golloba. Były mistrz świata przeszedł ze Stali Gorzów, a pikanterii wszystkiemu dodawał fakt, że żużlowiec przez laty związany był z Polonią Bydgoszcz, czyli lokalnym rywalem Apatora. Tamten sezon zakończył się też jednym z największych skandali w historii polskiego żużla. Drużyna toruńska odmówiła występu w rewanżowym meczu finałowym w Zielonej Górze. Wszystko przez kontuzje i brak chęci ze strony Falubazu na zmianę terminu meczu. Ekstraliga żużlowa ukarała torunian ośmioma ujemnymi punktami i grzywną w wysokości miliona złotych. Karkosik raz jeszcze postanowił głębiej sięgnąć do portfela. Zbudował skład za rekordowe pieniądze wydając na kontrakty zawodników 10 milionów złotych. To wszystko na nic, bo zespół zawiódł, a Karkosik po zakończonych rozgrywkach powiedział "dość". Miliarder zmęczył się żużlem. Miał dość, że zawodnicy traktują kluby jak bankomaty. Poza wszystkim miał za złe Ekstralidze Żużlowej kary, jakie zostały nałożone na klub po pamiętnej ucieczce z finału w 2013 roku. Zresztą strony spotkały się nawet w sądzie, bo Karkosik zapowiedział, że tak tego nie zostawi. Dealer samochodowy myśli o odejściu Prezesem i właścicielem żużlowego Wybrzeża Gdańsk jest dzisiaj Tadeusz Zdunek - dealer samochodowy, właściciel salonów BMW. W 2014 roku przejął klub pogrążony w długach i wyprowadził go na prostą. Zaczął budować mocne i trwałe struktury. Na papierze wszystko się zgadzało, bo gdańszczanie odbudowali renomę. Brakowało tylko wyniku sportowego. Zespół w ostatnich latach ugrzązł w eWinner 1. Lidze, a aspiracje Zdunka sięgały co najmniej PGE Ekstraligi. W ostatnim czasie jednak znów ciemne chmury wyszły nad gdański żużel. To efekt obecnej giełdy transferowej. Zdunek osiągnął porozumienie z trójką swoich najlepszych zawodników z ostatniego sezonu, a ci wystawili go do wiatru. Klub miał mieć drobne zadłużenie względem nich, ale zdaniem prezesa i właściciela kwestią dni było uregulowanie zależności. Cała zawierucha sprawiła, że Zdunek głośno zaczął myśleć o porzuceniu żużla i oddania klubu w inne ręce. Tym bardziej, że nierzadko spotyka go hejt i krytyka za styl prowadzenia Wybrzeża. Na dziś nie wiemy, na ile to poważne rozważania, a na ile złość spowodowana ostatnimi wydarzeniami. Faktem jednak jest, że milioner Zdunek zapowiedział w mediach, że nie wyklucza odejścia z żużla po sezonie 2023. Czytaj także: Co się dzieje z mistrzem Polski? Obudzą się w niższej lidze?