Żużel w ostatnich latach stał się bardzo dochodowym sportem. Przede wszystkim dla zawodników ze ścisłej światowej czołówki, którzy zarabiają krocie. Legendami obrósł już kontrakt Bartosza Zmarzlika w Platinum Motorze Lublin, gdzie miał zarobić za sezon 2023 przynajmniej 5 milionów złotych. PGE Ekstraliga zrobiła się ligą milionerów, bo aktualnie trudno jest wskazać zawodnika, którego zarobki nie przekraczają miliona złotych. Ten przypadek dotyczy najczęściej juniorów, którzy dopiero rozwijają swoje skrzydła w tym sporcie. Zmarzlik zarabia więcej na minutę niż Lewandowski Media niegdyś wyliczyły, że Robert Lewandowski zarabia na minutę około 199 złotych. To oczywiście szacunki mocno przybliżone. W minutę zaś taki Bartosz Zmarzlik może zarobić dużo więcej. Mniej więcej minutę trwa wyścig żużlowy. Mistrz świata za biegowe zwycięstwo otrzymuje 12 tysięcy złotych. To olbrzymie pieniądze. Oczywiście porównanie do naszego utytułowanego piłkarza jest mocno na wyrost, bo Zmarzlik takich minut w trakcie jednego tygodnia ma zazwyczaj pięć, bo tyle też średnio tygodniowo odjeżdża biegów w PGE Ekstralidze. Tak czy siak zarobki w żużlu mocno poszły w górę. Jeszcze do niedawna tylko najlepsi mogli pochwalić się milionowym kontraktem. Ta granica jednak stopniowo, ale regularnie zaczynała przesuwać się do przodu. Za czasów startów Tomasza Golloba to on wyznaczał tę granicę. Z czasem "pękły" dwa miliony, a później już poszło. Większe zarobki to składowa wielu czynników. To m.in. większy kasa od sponsorów, czy z kontraktu telewizyjnego. PGE Ekstraliga jest dziś wizytówką. Od lat szczyci się mianem najlepszej żużlowej ligi świata, a na stadionach pojawia się coraz więcej znanych postaci. To wszystko przekłada się na zainteresowanie i większą kasę. Kiedyś był pośmiewiskiem, teraz zabawił się z gwiazdami tego sportu Rynek transferowy rusza pełną parą Nie ma się więc co dziwić, że sezon 2024 jeszcze nie ruszył, a my już mówimy o transferach na rok 2025. W ostatnim czasie gruchnęła informacja o spodziewanym odejściu Patryka Dudka z Torunia. Apator miałby tę lukę wypełnić Taiem Woffindenem. To jednak tylko zapowiedź kolejnych ruchów prezesów klubów, którzy z wyprzedzeniem myślą u budowie swoich drużyn. Dlaczego tak szybko? Po pierwsze zawodników klasowych na rynku nie jest wielu i często obowiązuje zasada "kto pierwszy ten lepszy", albo "kto da więcej". Negocjując z żużlowcem wcześniej kontrakt można nie tylko uprzedzić konkurencję, ale także dogadać się na lepszych stawkach. Nikt nie wie bowiem, czy zarobki za kolejne pół roku znów nie pójdą w górę. Wcześniej wspomniany Dudek mówiąc o ewentualnym odejściu z Apatora tylko podsycił zainteresowanie swoją osobą. Jeśli już się nie ustawiła, to pewnie wkrótce będzie do niego kolejka chętnych. I tak kręci się ten biznes z milionami w tle. Klub Golloba zrobi transfer last minute. Na razie próbują zbić cenę 199 zl