Co niektórzy fani toruńskiej drużyny spore rozczarowanie przeżyli już w czwartek, kiedy to stało się jasne, że na swój debiut w PGE Ekstralidze jeszcze musi poczekać zaledwie szesnastoletni Mateusz Affelt. Młodzieżowiec zamiast wskoczyć na motocykl, musiał zadowolić się numerem szesnastym, przeznaczonym dla rezerwowego. Powodów do radości nie mieli też sympatycy gości. Ich ukochana drużyna wybrała się na Motoarenę bez leczących kontuzje Janusza Kołodzieja oraz Piotra Pawlickiego. Kibice nie mogli przeboleć zwłaszcza absencji pierwszego z nich, który nieraz w tym roku ciągnął całą ekipę za uszy. Już od pierwszych biegów stało się jednak jasne, iż przyjezdni tanio skóry nie sprzedadzą. Duża w tym zasługa australijskiego turboduetu, czyli Jasona Doyle’a i Jaimona Lidseya. Obaj żużlowcy pochodzący z Antypodów momentami byli wręcz niełapalni. Recepty na nich nie potrafiły znaleźć największe gwiazdy gospodarzy. Po przeciwnej stronie barykady szaleli za to Patryk Dudek oraz Robert Lambert. Kolejny raz trenera Sawinę zawiódł za to Jack Holder. Gdyby Australijczyk spisywał się w niedzielny wieczór ciut lepiej, to kibice For Nature Solutions Apatora nie musieliby przez większość meczu obgryzać paznokci z nerwów. Niestety emocje w spotkaniu skończyły się w momencie, kiedy z rezerw taktycznych wystrzelał się menedżer leszczynian - Piotr Baron. Od fenomenalnych Australijczyków wyraźnie bowiem odstawali pozostali zawodnicy. Taki David Bellego dwa "oczka" zdobył pokonując swoich zespołowych kolegów. Sytuację rzecz jasna wykorzystali gospodarze, którzy od trzeciej serii startów stopniowo zaczęli powiększać przewagę i załatwili sprawę meczowego zwycięstwa oraz punktu bonusowego już przed biegami nominowanymi. Lekko jednak nie było i nie ulega wątpliwości, że gdyby Fogo Unia wystąpiła w pełnym składzie, to o wyniku pojedynku mógłby rozstrzygnąć dopiero ostatni bieg dnia. Piotr Pawlicki do statystów nie należy, a Janusz Kołodziej to obecnie drugi najskuteczniejszy żużlowiec PGE Ekstraligi. Torunianie może i wygrali, ale ten mecz dał im dużo do myślenia. Aby spełnić marzenie o medalu, jak najszybciej musi przebudzić się przede wszystkim zawodzący Jack Holder. Najbliższa okazja do przełamania nadejdzie w najbliższy piątek, kiedy na Motoarenę zawita ZOOLeszcz GKM Grudziądz. Fogo Unia w niedzielę na własnym terenie zmierzy się zaś z obecnym liderem rozgrywek, czyli Motorem Lublin. Patrząc na obecną formę podopiecznych Macieja Kuciapy oraz Jacka Ziółkowskiego, pokonanie Mikkela Michelsena i spółki będzie graniczyło z cudem.