Kapitalny początek sezonu, plaga kontuzji, modlitwa o zdrowie i utrzymanie się w PGE Ekstralidze, a później zwycięstwo w "meczu o wszystko" z GKM-em Grudziądz i awans do fazy play-off. Tak w telegraficznym skrócie można podsumować sezon w wykonaniu Fogo Unii Leszno. Niestety dla leszczyńskich fanów, wiele wskazuje na to, że i w przyszłym roku trudno będzie się Unii bić o najwyższe laury. Wszystko przez przeciętny na papierze skład. Lebiediew, Smektała, Zengota, Rew i Kołodziej oraz juniorzy - Ratajczak i Mencel. Takie zestawienie kadrowe sugeruje raczej walkę o utrzymanie z Grudziądzem i Zieloną Górą, a nie bicie się o mistrzostwo Polski. Wyciągnęli maksa z tego sezonu Szóste miejsce leszczyńskiej drużyny na koniec sezonu, to mniej więcej spodziewana pozycja. Tak w dużej mierze typowali eksperci i kibice w przedsezonowych dywagacjach. Niemniej zważając na to, z jakimi kłopotami kadrowymi mierzyli się leszczynianie ze względu na plagę kontuzji, ich awans do fazy play-off to sukces. Tak też odbierają miniony sezon zawodnicy Unii. Leszczynianie nie popisali się w fazie play-off, gdzie nie mieli żadnych szans z Betard Spartą Wrocław, ale można było się tego spodziewać. Największym sukcesem zespołu jest jednak to, że w Lesznie wróciła moda na żużel, co pokazał kilkukrotnie wypełniony kibicami stadiom im. Alfreda Smoczyka. Nota dla drużyny: 4- (skala 1-5) Byli krok od sensacji. Kończyli sezon w makabrycznych okolicznościach Zakończyła się era Piotra Barona Po 7 latach szeregi Unii opuścił Piotr Baron, który w przyszłym roku przejmie stery nad Apatorem Toruń. Baron zdobył z Unią 4 złote medale DMP z rzędu, zatem śmiało można mówić, że jego odejście z klubu jest zakończeniem pewnej ery. Nie jest tajemnicą, że Baron odszedł z Leszna, ponieważ włodarze klubu bez konsultacji z nim zwolnili toromistrza, Jana Chorosia. Kibice zarzucali Piotrowi Baronowi ignorancję taktyczną i faktycznie w pewnych momentach można było się do niego doczepić. Były już menedżer Fogo Unii Leszno przy takich perturbacjach kadrowych i tak nic więcej by nie wyciągnął z zespołu, dlatego w naszym mniemaniu zasługuje na notę przeciętną. Nota dla trenera: 3- Nieudana przygoda mistrza świata Występy Chrisa Holdera w Unii Leszno można uznać za nieudaną przygodę. Mistrz świata z 2012 roku większość sezonu spędził lecząc kontuzję, a gdy już jechał, to z mizernym skutkiem. Wymagano od niego więcej. W szczególności powrót po kontuzji nie był zbyt udany, choć mecz z GKM-em Grudziądz wypadł całkiem nieźle. Australijczyk chciał zostać w leszczyńskim zespole na kolejny sezon, ale włodarze postanowili mu podziękować i nie ma w tym niczego dziwnego. Holder w przyszłym roku ścigać się będzie na zapleczu PGE Ekstraligi, w Ostrowie. To właśnie Chris Holder zawiódł w leszczyńskim zespole najbardziej. Dominatorzy skazani na spadek? Oni przyjdą z pomocą Powrót w mistrzowskim stylu Nikt nie spodziewał się takiego Grzegorza Zengoty. Wychowanek Falubazu wrócił do Ekstraligi po latach przerwy. Ten sezon w wykonaniu Grzegorza Zengoty to nie tylko powrót do najlepszej ligi świata, ale i do Unii Leszno. Zengota był pewnym punktem zespołu i przez znaczącą część sezonu to na jego i Janusza Kołodzieja barkach spoczywał wynik Unii. Grzegorz Zengota już ogłosił, że zostaje w Lesznie na kolejny sezon i naszym zdaniem to on najbardziej zasłużył na podwyżkę. Poza skalą pozostaje oczywiście Janusz Kołodziej, który w Lesznie jest niezastąpiony. Wstydliwa porażka 40 - to liczba kojarząca się w tym roku z Fogo Unią Leszno. Właśnie taką różnicą punktów leszczynianie przegrali z Platinum Motorem w Lublinie. Co ciekawe to nie jest najwyższa porażka Unii w historii, ale najwyższa od 22 lat. Leszczynianie wybrali się do Lublina bez kontuzjowanego Chrisa Holdera, ale to nie tłumaczy rozmiarów porażki.