Brytyjczyk nie mógł wyobrazić sobie lepszego pierwszego spotkania z żużlem. Zjawił się w Gnieźnie przy okazji meczu miejscowego Startu z zielonogórskim ZKŻ Kronopolem. Spotkanie w ramach 10. kolejki Drużynowych Mistrzostw I Ligi A.D. 2006 zakończyło się wynikiem 45:44, a o losach meczu zadecydował ostatni bieg. Para Dawid Cieślewicz - Stefan Andersson pokonała parę Billy Hamill - Grzegorz Walasek w stosunku 5:1, zapewniając miejscowym zwycięstwo w całym spotkaniu i wywołując istną euforię na trybunach. Niestety Pole dość szybko przekonał się też o mniej przyjemnej stronie czarnego sportu. W pierwszym biegu zawodów, Bartosz Kasprowiak, żużlowiec zielonogórskiego ZKŻ Kronopolu, spowodował upadek Jespera B. Jensena (dziś Monberga), który był zmuszony zakończyć swój udział w tych zawodach i udać się do szpitala z podejrzeniem urazu ręki (ostatecznie miał złamaną kość ramieniową i choć stracił sezon, mógł mówić o dużym szczęściu, gdyż trzon złamanej kości minął o kilka milimetrów tętnicę ramienną - dop. red.). Wódka, flaki i golonka - żużlowa moc Pomimo przykrych obrazków oglądanych w trakcie meczu ligowego, cel przyjazdu Brytyjczyka do Gniezna był jasny - nauczyć się jeździć na żużlu. Ale zanim doszło do próbnych jazd i rozpoczęcia szkolenia, najpierw przyszedł czas na pomeczową kolację w towarzystwie Pawła Ruszkiewicza, przewodnika i tłumacza prezentera w trakcie nagrań, oraz Lecha Kędziory, ówczesnego trenera Startu Gniezno. W menu znalazły się tradycyjne polskie dania w postaci flaków i golonki. - Golonka ma mi dać siłę, żużlowa moc - mówił prowadzący, Warren Pole. Oczywiście nie zabrakło też butelki wódki, z której użytek zrobiono jeszcze przed rozpoczęciem jedzenia. Brytyjczyk nie był raczej jednak niezadowolony z takiego obrotu spraw - wręcz przeciwnie. - Wódka, świńska noga i motory. Czego chcieć więcej? - przeczytał lektor. Dwa dni treningów i sprawdzian Choć pomeczowa kolacja w towarzystwie trenera i działacza była zapewne przyjemnym doznaniem, cel przyjazdu prezentera do Polski był inny. Miał się w dwa dni nauczyć jazdy na żużlu. Jak głosi stara żużlowa maksyma - jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz, więc zgodnie z jej przesłaniem, Brytyjczyk zaliczył kilkanaście upadków. Z czasem jednak prowadzący program prezentował się na motocyklu coraz lepiej, głównie za sprawą rad udzielanych przez trenera Kędziorę i Adriana Gomólskiego, ówczesnego juniora Startu Gniezno. Szczególnie podczas drugiego dnia treningów, jazda w ślizgu kontrolowanym wychodziła mu znacznie częściej, aż w końcu zdołał przejechać pełne cztery okrążenia bez upadku. Po przejściu podstawowego szkolenia, przyszedł czas na prawdziwy sprawdzian, czyli udział w turnieju. - Na kilka dni przyjechała duża ekipa Discovery Channel. Ba, nawet został zorganizowany specjalny turniej, żeby ten człowiek mógł zaliczyć występ w obecności kibiców. Oficjalnie nazwaliśmy to turniejem o puchar mojej firmy, a klub wraz ze mną został organizatorem. To taka ciekawostka dla kibiców - statystyków. Oni oczywiście zapłacili za wszystko, za organizację, zabezpieczenie, karetki - wspominał po latach Paweł Ruszkiewicz w rozmowie z portalem pokredzie.pl. Patrząc na nagranie dość łatwo się zorientować, że startujący z Brytyjczykiem zawodnicy nie rywalizowali przesadnie ostro i dość szybko przymykali gaz. Warrenowi Pole trzeba jednak oddać, że zdołał ukończyć jeden z czterech biegów. Biorąc pod uwagę fakt, że uczył się jazdy na żużlu przez niecałe dwa dni, można to uznać za duży sukces. Choć wydaje się, że zdecydowanie łatwiej było przyswoić mówienie "na zdrowie!" podczas wznoszenia toastu.