Eliminacji do Złotego Kasku nie było w dwóch ostatnich sezonach, nie będzie też w najbliższym. To co miało być tylko "awaryjnym" rozwiązaniem na czas początku pandemii, stało się normą. 15 uczestników finału nominuje trener żużlowej reprezentacji Polski, Rafał Dobrucki, a stawkę uzupełni zawodnik z "dziką kartą", wskazany przez klub będący organizatorem tych zawodów. Ci, którzy nie znajdą uznania w oczach selekcjonera, zostaną z praktycznie pozbawieni szans na walkę o miejsca w kwalifikacjach Grand Prix 2023 i SEC 2022, te bowiem zostaną przydzielone tym, którzy zajmą czołowe miejsca w finale Złotego Kasku (do podziału jest po pięć miejsc w eliminacjach mistrzostw świata i Europy - przyp. red.). Jan Krzystyniak: To nie jest uczciwe - Kiedyś byłem za całkowitą likwidacją Złotego Kasku, bo zawodnicy traktowali go jako poligon doświadczalny do testowania sprzętu. Gdy jednak PZM zrobił z nich krajowe eliminacje do Grand Prix i SEC, prestiż tej imprezy ogromnie wzrósł. Dziś większość zawodników chce jeździć w Złotym Kasku i rywalizować o miejsca w kwalifikacjach. Dlatego jestem oburzony tym, że władze polskiego żużla chcą niektórych z nich arbitralnie pozbawić szans na Grand Prix i SEC. To nieuczciwe. Żużlowa centrala pogrąża się w absurdach. Trener reprezentacji niech się skupi na wybieraniu zawodników do Speedway of Nations czy meczów towarzyskich kadry, a o tym kto pojedzie w eliminacjach Grand Prix i SEC, niech po prostu zdecyduje tor. Jak już jest taki problem ze zorganizowaniem trzech turniejów eliminacyjnych, to niech chociaż będą dwa półfinały. 32 miejsca do obsadzenia, powinny wystarczyć do tego, żeby nie pozbawiać żadnego z czołowych polskich zawodników szans na Grand Prix - ocenił Krzystyniak. Fredrik Lindgren by trenerowi w oko nie wpadł - Sprawa cały czas jest otwarta (...). Kto na początku sezonu zaprezentuje wysoką dyspozycję, ten wystąpi w Złotym Kasku. Z regulaminu wynika jasno, że mam do obsadzenia 15 miejsc - zapowiedział trener reprezentacji, Rafał Dobrucki. - Turniej indywidualny, a liga to dwie różne sprawy. Są zawodnicy, którzy są ligowymi wyrobnikami, a w zawodach indywidualnych nie potrafią zaistnieć i odwrotnie. Dlatego o tym kto pojedzie w finale Złotego Kasku powinna zdecydować rywalizacja na torze, a nie ligowe statystyki. Nawet w stawce Grand Prix mamy zawodników, którzy tam błyszczą i zdobywają medale, a w lidze zawodzą. Taki Fredrik Lindgren, na podstawie zeszłorocznych wyników w PGE Ekstralidze, raczej by Dobruckiemu w oko nie wpadł, a w klasyfikacji generalnej Grand Prix zajął 5. miejsce - zakończył Krzystyniak.