Rune Holta pokazał, jak zarobić wielką kasę Norweg z polskim paszportem w zeszłym roku nie podpisał kontraktu w listopadowym okienku. Parafował jedynie tzw. "warszawkę" i czekał spokojnie na wyjaśnienie swojej przyszłości do wiosny. W międzyczasie pojawiło się sporo zainteresowania jego usługami. Miał mieć nawet propozycje z PGE Ekstraligi, a dzięki skutecznej jeździe miał szansę na zarobek przekraczający milion złotych. Na to rutynowany zawodnik jednak się nie zdecydował. Wybrał 2. Ligę Żużlową, gdzie znacznie łatwiej było mu skutecznie rywalizować. Źle i tak na tym nie wyszedł. W środowisku mówiło się, że za sam podpis pod kontraktem ze SpecHouse PSŻ-em Poznań miał dostać 450 tys. zł. Jego stawka za punkt wynosić miała 3,5 tys. zł. Żużlowiec zdobył w sezonie 155 punktów razem z bonusami. Z naszych kalkulacji wynika więc, że tylko za same punkty wystawił fakturę przekraczającą 542 tys. zł. Miedziński nie musi się spieszyć Holta podobny scenariusz podobno rozważa także w tym roku. Podobną drogą pójdzie najpewniej Adrian Miedziński, który walczy o powrót do zdrowia i na tor po koszmarnym upadku, w wyniku którego nabawił się urazu głowy. Dzisiaj kluby dość ostrożnie podchodzą do torunianina, bo nie są pewne, że zdoła się wyleczyć i co więcej - czy powrót do rywalizacji w jego przypadku ma sens. Na wiosnę ta perspektywa może jednak ulec zmianie. Szczególnie, jeśli kilka klubów będzie potrzebowało uzupełnić kadrę. W takiej sytuacji Miedziński może być rozchwytywany i podpisać kolejny bardzo dobry kontrakt w swojej karierze. Z obozu samego zawodnika dochodzą nas głosy, że żużlowiec w listopadzie zamierza podpisać właśnie "warszawkę". Jeśli wszystko będzie dobrze z jego zdrowiem, to na wiosnę poszuka klubu i wróci do profesjonalnej rywalizacji. Czytaj także: Talent po przejściach za pół miliona. Kto się skusi?