Nie tak Oliver Berntzon wyobrażał sobie swój pełnoprawny debiut w najlepszej lidze świata. Od Szweda może i nie oczekiwano cudów, ale kibice na pewno spodziewali się po nim dużo więcej niż średniej 1,0 na bieg po czterech dotychczas rozegranych spotkaniach. Długo wyczekiwany przełom nie nadszedł nawet w Lesznie, kiedy po pożegnaniu Nicolaia Klindta 28-latek jechał na totalnym luzie, ze świadomością że nikt nie odbierze mu miejsca w składzie. Oliver Berntzon bardziej przeszkadzał niż pomagał Były uczestnik cyklu Grand Prix w pojedynku z Fogo Unią uzbierał zaledwie dwa "oczka". Kibiców rozwścieczyła jednak najbardziej jego dziwna jazda. Żużlowiec czasem nie miał litości dla zespołowych kolegów. - Z całym szacunkiem co do osoby Berntzona, ale to co pokazał w pierwszym biegu to tylko pomsta do nieba. Ewidentnie wywiózł kolegę z pary pod płot co było widać że był szybszy od niego i mógł spokojnie przywieź dwa punkty. Może to meczu by nie zmieniło ale mogło być inaczej i kto wie jak by się potoczyło. Generalnie jest słabym zawodnikiem - napisał chociażby zdenerwowany pan Szymon. Kibice, co zrozumiałe, są wściekli na ukochany klub, że ten tak szybko pozbył się wspomnianego wcześniej Nicolaia Klindta. Ich zdaniem nie pozostało teraz nic innego jak zastępowanie słabego 28-latka na przykład ambitnym Matiasem Nielsenem. - Berntzon to się nadaje, ale do Opola. I tak mamy spadek - oznajmił ostro Damian. - To niestety nie jest zawodnik ekstraligowy - dodał Adrian. Co warto zaznaczyć, nawet potencjalne odstawienie Szweda nie rozwiąże ogromnych problemów beniaminka. Raz, że Duńczycy na rezerwie wcale nie są gwarantem solidnych zdobyczy punktowych. Dwa, że zawodzi nie tylko Oliver Berntzon. W Lesznie więcej spodziewano się też po Tomaszu Gapińskim czy juniorach, których jak na razie przerasta chyba presja. Co gorsza, na przełamanie nie zanosi się także w przyszłym tygodniu, bo Arged Malesę czeka piekielnie trudny wyjazd do Wrocławia.