Motor Lublin miał mocarstwowe plany. Ten sezon udało się zakończyć na finansowym plusie. Z naszych rachub wynika, że dzięki kontraktowym cięciom w maju zostało w budżecie 1,5 miliona złotych. Do tego można doliczyć kasę ze sprzedanych karnetów na ten sezon (z powodu CODID-19 zostały przeniesione na przyszły rok, a kibice nie chcieli zwrotu kasy), czyli około 2 milionów. Sponsorskie zaplecze i mocne wsparcie miasta też pozwalały na rozmach w negocjacjach. Jednak prezesowi Jakubowi Kępie nie udało się ściągnąć żadnej gwiazdy. Listę życzeń otwierał mistrz świata Bartosz Zmarzlik. Krążyły plotki, że Motor oferuje mu nawet awionetkę, żeby mógł latać z Kinic do Lublina na treningi i mecze. Stal Gorzów dała jednak Zmarzlikowi 800 tysięcy złotych za podpis i 8000 złotych za punkt, 200 tysięcy dostał dodatkowo od miasta za promocję. Jeśli w sezonie 2021 Zmarzlik pojedzie podobnie jak w tym roku, to już zarobi 2,7 miliona złotych. A przecież może jeszcze liczyć na lokalnych sponsorów. Motor musiał odpuścić, bo musiałby położyć na stole więcej niż 3 miliony. Bardzo poważnie brany pod uwagę był też Emil Sajfutdinow, ale raz, że miał ważny kontrakt z Fogo Unią Leszno, a dwa, że to jest dobra umowa. Sajfutdinow nie miał powodu, by zmieniać barwy, bo w Unii jest jednym z liderów, ma mocną pozycję, atmosfera w klubie też nie jest najgorsza, a o majowych problemach Emil już zdążył zapomnieć. Nic nie wyszło także z planów pozyskania Artioma Łaguty, któremu Betard Sparta miała finalnie zaoferować 600 tysięcy za podpis, 6000 złotych za punkt i bomusy w przypadku zdobycia medalu. Nie udało się też z Bartoszem Smektałą, który wybrał Włókniarza, choć Motor dawał 700 tysięcy za podpis i 7000 złotych za punkt. Włókniarz zapłacił nieco mniej, ale wygrał. Warto się zastanowić, dlaczego nie ma Łaguty (Motor zdecydowanie było stać na przebitkę) i Smektały (tu poszła oferta lepsza niż ta z Włókniarza) w Lublinie. Jedynym logicznym wytłumaczeniem jest to, że Motorowi zaszkodziło wszystko to, co stało się w maju, kiedy podpisywano aneksy. Wtedy prezes Kępa ściął umowy dość mocno, choć stan klubowej kasy nie uzasadniał aż takich cięć. Środowisko żużlowe jest małe, więc pewnie poszła o tym fama i zawodnicy, którzy mieli więcej propozycji, odpuścili sobie Motor. Motor nie kupił armaty, ale skład jest solidny. Dominik Kubera może być jednym z lepszych zawodników na pozycji U-24. Stać go na 7-8 punktów średnio na mecz. Jeśli dojdzie Mateusz Cierniak, to juniorka też zyska. Krzysztof Buczkowski, choć ma za sobą słaby sezon, też jest solidnym zawodnikiem. Motor na papierze wygląda lepiej niż Falubaz, GKM i Apator, ale gorzej niż Unia, Stal, Sparta czy Włókniarz. Czy zamiast snów o potędze będzie 5. miejsce? Czas pokaże, bo przecież wypadki losowe u rywali mogą sprawić, że Motor wystąpi w play-off. Gwarancji jednak żadnej na to nie ma.