W 2022 roku Jack Holder zakończył swoją przygodę w KS Apatorze Toruń. Obie strony doszły do wniosku, że muszą od siebie odpocząć. Dla Australijczyka tak naprawdę zabrakło miejsca, bo Robert Lambert skończył 24 lata. Sam zawodnik potrzebował jednak nowych bodźców, bo jego kariera stanęła w miejscu. Znacząca różnica, to dlatego miał zagrozić Zmarzlikowi Przenosiny do Orlen Oil Motoru Lublin okazały się strzałem w dziesiątkę. Sezon 2023 był najlepszym w jego karierze. Gdyby nie złamana ręka, to zdobyłby brązowy medal w cyklu Grand Prix. Holder miał wszystko, żeby w kolejnych latach zagrozić Bartoszowi Zmarzlikowi. Gdy porównywano go z Danielem Bewleyem, to główną różnicą była agresja i bezkompromisowość w jeździe 28-latka. Kiedy trzeba, to Holder zamknie "bramę" rywalowi i nie przepuści go pod płotem. Te umiejętności najczęściej weryfikują czy dany żużlowiec sięga po największe laury w międzynarodowych imprezach. Odetchnął z ulgą, mógł wylecieć z Grand Prix Choć minione zmagania rozpoczął bardzo udanie, to później były same problemy. Chodziło konkretnie o kłopoty sprzętowe, z którymi się zmagał przez dłuższą część sezonu. Pewnym punktem zwrotnym był dopiero półfinałowy rewanż w Lublinie, do którego Motor skrupulatnie się przygotował. Przez turbulencje z silnikami Ryszarda Kowalskiego skończył cykl mistrzostw świata dopiero na szóstym miejscu. Uratowało go nieszczęście Mikkela Michelsena, który w trzech ostatnich rundach nie zapunktował z powodu kontuzji odniesionej już w pierwszym wyścigu w Rydze. Gdyby Duńczyk nie doznał licznych złamań, to Holder wypadłby z Grand Prix. Wówczas promotor miałby ogromną zagwozdkę, komu przyznać dziką kartę. Wszystko przez awans Maxa Fricke'a i Brady'ego Kurtza w Challenge'u. Pewniakiem od początku był Jason Doyle (mistrz świata z 2017 roku), który do momentu kontuzji liczył się w walce o złoto. Jack mógł więc odetchnąć z ulgą, że ostatecznie udało mu się utrzymać.