Historia Mateja Zagara wygląda niemal bliźniaczo do ostatnich losów Michaela Jepsena Jensena. Duńczyk miał opuścić PGE Ekstraligę tylko na moment. Genialny potencjał, niezła forma, nie najstarszy wiek. Zaplecze traktowano w jego przystanku jak chwilowy przystanek. Przeciętna dyspozycja w ROW-ie, chybiony transfer do Startu, kryzys indywidualny, problemy z tym, by w ogóle znaleźć się w składzie - szast, prast i dziś zastanawiamy się czy indywidualny mistrz świata juniorów z 2012 roku znajdzie sobie pracodawcę na drugim poziomie rozgrywkowym. Zagar miał zjeść pierwszą ligę Matej Zagar podążą śladami Jensena jakby obaj panowie grali w harcerskie podchody. W zeszłorocznych rozgrywkach PGE Ekstraligi Słoweniec nie radził sobie przecież bardzo źle. Okej, reprezentowany przez niego Falubaz zajął ostatnie miejsce w tabeli, ale trudno obwiniać za to akurat komandosa z Lublany. Zagar pojechał po prostu swoje - w każdym biegu zdobywał średnio 1,689 punktu. To poziom odpowiedni dla solidnego zawodnika drugiej linii. O jego potencjale najlepiej świadczy fakt, że przed zeszłorocznym okienkiem transferowym otrzymywał on propozycje z klubów przygotowujących się do rozgrywek w elicie. Zainteresowany jego usługami był chociażby beniaminek z Ostrowa Wielkopolskiego. Zagar zdecydował się jednak zejść o poziom niżej, podpisał kontrakt z Jerzym Kanclerzem - prezesem Abramczyk Polonii Bydgoszcz. Wzbogacony pieniędzmi toruńskiej firmy Nice klub podkreślał tym transferem swe wysokie aspiracje. 39-letni Słoweniec miał wprowadzić swoją nową drużynę z powrotem do PGE Ekstraligi. Abramczyk Polonia póki co radzi sobie genialnie. Pewnie triumfowała w fazie zasadniczej, zdobyła komplet bonusów za lepszy bilans w dwumeczach, znajduje się na prostej drodze do awansu. Najpewniej dlatego tak mało mówi się o zawodzącym Zagarze. Trzeba bowiem powiedzieć wprost, że jeśli Gryfy po dekadzie tułaczki powrócą do najwyższej klasy rozrywkowej, to dokonają tego nie dzięki formie Słoweńca, a raczej pomimo jej braku. Szesnasta pozycja w klasyfikacji najskuteczniejszych pierwszoligowców. Średnia biegopunktowa nieprzekraczająca bariery dwóch punktów na wyścig. Już same suche statystyki pokazują, że eWinner 1. Liga to dla Zagara twardy orzech do zgryzienia. Twardszy niż zakładano zimą. Obraz jeszcze bardziej pogarsza się, gdy weźmiemy pod lupę poszczególne spotkania Polonii. Słoweniec zdobywa oczekiwane liczny punktów w tych meczach, w których jego drużynie idzie jak po maśle. Kiedy jednak Polonia ma problemy, 39-latek nie jest w stanie wzuć butów lidera zespołu i udźwignąć presję wyniku. Porażka w Landshut? Zagar zdobył 7 punktów. Domowy remis z ROW-em? 5 oczek. Przegrana w Zielonej Górze? 8. Męki przy Sportowej z Orłem i Diabłami? Odpowiednio 7 i 5. Od niedawnego stałego uczestnika cyklu Grand Prix wymaga się o wiele więcej. Co jest powodem tak słabej dyspozycji żużlowca? W Bydgoszczy plotkuje się o tym, że uznany zawodnik miał zlekceważyć przygotowania do startów na zapleczu, szczególnie te dotyczące silników i pozostałego sprzętu. Zagar nie spodziewał się tak wysokiego poziomu przeciwników i dziś płaci bolesną cenę za swój błąd. Polonia Bydgoszcz weźmie go do Ekstraligi? Nieubłaganie zbliża się faza play-off. Już w najbliższą niedzielę Polonia wybierze się na pierwszy mecz ćwierćfinałowy do Gdańska. Wciąż nie wiadomo czy weźmie w nim udział Wiktor Przyjemski, genialny nastolatek regularnie tuszujący wpadki swoich starszych kolegów. Junior wciąż dochodzi do zdrowia po zeszłotygodniowym upadku w finale Speedway of Nations 2. Bydgoszczanie potrzebują Zagara bardziej niż kiedykolwiek. Gra toczy się nie tylko o awans Polonii Bydgoszcz do Ekstraligi, ale i jego prywatną przyszłość. Matej Zagar nie jest głupi, jadł chleb z niejednego żużlowego pieca. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli radykalnie nie poprawi swojej formy, to w nadchodzącym okienku transferowym nie będzie już miał tak silnej pozycji negocjacyjnej jak przed rokiem. Sytuacja jest ciekawa o tyle, że przygotowujący swoją talię na ekstraligową partię Jerzy Kanclerz z dnia na dzień traci coraz więcej kart. Szymon Woźniak przedłużył umowę w Gorzowie, Max Fricke praktycznie porozumiał się z GKM-em, Frederik Lindgren jest bardzo blisko przywdziania barw Motoru Lublin. W kuluarach mówi się, że Zagar zwietrzył swoją szansę i ma nadzieję, że udana dla niego faza play-off zakończona awansem Polonii może załatwić mu przedłużanie kontraktu z nowomianowanym beniaminkiem, a co za tym idzie zejście ze ścieżki wytyczonej przez Michaela Jepsena Jensena.