Na temat Smektały napisano już wiele i nie ma sensu kolejny raz tego wszystkiego powtarzać. Typowany niegdyś na wielką gwiazdę zawodnik w niewyjaśniony sposób drastycznie spuścił z tonu i najpewniej tylko cud mógłby sprawić, że nie wypadnie z PGE Ekstraligi. Ale tego cudu i tak trudno się spodziewać. Tak naprawdę Smektała zawodzi już od kilku lat i nic nie wskazuje na jakieś przełamanie w tej kwestii. Tym bardziej, że cały czas widać raczej regres niż progres. Początkowo był jeden z wariantów, który zakładał pozostanie Smektały w Lesznie po spadku tej drużyny z ligi. Być może na zapleczu Bartosz byłby w stanie choć częściowo się odbudować i nawiązać do lepszych lat. Pomysł ze Smektałą jednak już upadł. Unia zamknęła skład, dla wychowanka zabrakło miejsca. I nie tylko słaba forma jest tego powodem. Smektała wciąż wysoko się ceni. Nie każdego stać na byłego mistrza świata Słychać w środowisku, że zawodnik rzuca raczej ekstraligowymi stawkami w rozmowach z klubami z zaplecza. Nikt nie da mu 7 czy 8 tysięcy za punkt na tym poziomie, choć oczywiście dla kogoś kto nigdy za pierwszoligowe pieniądze nie jeździł, może być to spory szok. Smektała musi się jednak z tym pogodzić. Ma to szczęście, że w lidze jest dysponująca sporym budżetem Stal Rzeszów, ktora wyraża poważne zainteresowanie Smektałą. Gdyby jednak dość realne przyjście Bartosza do Rzeszowa na ostatniej prostej się wysypało, to zawodnik może mieć problem. Choć ma znane nazwisko, to jednak ostatnimi sezonami mocno nadszarpnął swoją opinię, wielokrotnie będąc jedną z głównych przyczyn porażki swoich drużyn w meczach ligowych. Co się stało z tym błyskotliwym chłopakiem sprzed lat? Tego nie wie nikt.