Dariusz Ostafiński, Interia: Zadzwoniłem do PZM i usłyszałem, że Wilki zepsuły tor na mecz z Falubazem, bo chciały zrobić przyczepną nawierzchnię, na jakiej same niedawno jeździły w Rybniku. Ponoć uznaliście, że tamten tor przypasował zawodnikom i chcieliście to samo zastosować u siebie. Michał Finfa, menedżer Cellfast Wilków Krosno: Nieprawda. Jedyną myślą, jaka nam przyświecała, było skopiowanie toru, jaki mieliśmy w pierwszym domowym meczu z Orłem Łódź. W PZM już przejrzeli nagrania z kamery na stadionie i dziwią się, że nie rozpoczęliście przygotowań do niedzielnego meczu z Falubazem tuż po zakończeniu piątkowego spotkania z Polonią. W związku twierdzą, że nie zastosowaliście się do procedury, która pozwoliłaby wam zrobić dobry tor na niedzielę. - W sobotę w godzinach rannych mieliśmy na swoim stadionie mecz piłki nożnej. Mamy obiekt wielofunkcyjny, więc prace na torze mogliśmy rozpocząć dopiero w sobotę około 13.00. Poza tym my też byliśmy zaskoczeni tym, że tor w piątek wyglądał, jak wyglądał. Musieliśmy opracować plan działania, żeby przywrócić funkcjonalność. Umówmy się też, że walce drogowe i podobne sprzęty nie stoją na placu w klubie. Trzeba je zamówić, ściągnąć. A dlaczego w piątek tor wyglądał źle. Teraz da się usłyszeć i takie opinie, że już za mecz z Polonią Wilki powinny dostać karę. - Myślę, że wpływ na stan toru w piątek miało to, że przez pewien czas nie był polewany wodą i mocno przesechł. Dlaczego nie był polewany? - Prognozowano opady w dniu zawodów o godzinie osiemnastej. To spowodowało, że ludzie odpowiedzialni za nadzór, komisarz i sędzia, byli wstrzemięźliwi w temacie polewania toru przez dwie, trzy godziny. Miał być opad o sile 2,6 milimetra, ostatecznie spadło niewiele. To chyba nie można powiedzieć, że funkcyjni zaszkodzili, bo gdyby opad był taki, jak miał być, to wtedy wody byłoby aż zanadto. - Dlatego uważam, że w piątek mieliśmy do czynienia ze splotem niekorzystnych zdarzeń. A niedziela? - My poprawiliśmy ten nasz tor w stosunku do piątku. Jednak, przez to, co stało się w piątek, nie zyskaliśmy zaufania. Wobec tego, że w piątek była duża obawa o stan toru, to w niedzielę zapadły takie, nie inne decyzje. Dodam, że komisarz meczu przebywał na stadionie od godziny jedenastej i wspólnie pracowaliśmy, by doprowadzić do spotkania. Nie było z jego ust jednego słowa o możliwym walkowerze. Retoryka zmieniła się po przyjeździe sędziego, który od początku nastawiony był na nie w temacie rozegrania meczu. Brawo Jerzy Najwer! Żużel sam w sobie jest wystarczająco niebezpieczny. Tępić i karać kombinatorstwo. Już w piątek w Krośnie powinien być walkower. To napisał Mirosław Jabłoński, były żużlowiec, ekspert Canal+. - Znam tę twórczość, wpis nie umknął mojej uwadze. Spotkałem się jednak również z innymi komentarzami, bardziej dla nas pochlebnymi. Nie od dzisiaj wiemy, że Mirek lubi tory twarde, całkowicie bezpieczne. Natomiast chcę powiedzieć, że ze naszej strony nie było żadnego kombinatorstwa. Nikt nie chciał robić dziur. To była wypadkowa wielu okoliczności. Ubolewamy nad tym, bo dziurawy tor, to najgorsze, co może być. Sama sztuka przygotowania toru nie odbiegała w niczym od tego, co robiliśmy w latach poprzednich. Jednak sędzia Jerzy Najwer w rozmowie z działaczami PZM prosił, żeby na niego nie naciskać, bo tor jest niebezpieczny i on nie chce brać na siebie odpowiedzialności, gdyby komuś coś się stało. - Nie mam zakulisowej wiedzy. Sędzia mógł jednak chociaż dopuścić do tego, żeby zawodnicy przeszli się po torze. Mógł zaprosić drużyny do konsultacji. Widząc wyciągnięty kciuk Marka Mroza, kierownika Falubazu, mam wątpliwości, czy to by coś dało. - Nie wiem, czy Marek Mróz wyrażał wolę wszystkich zawodników Falubazu. Oni nawet nie widzieli tego toru. Jest pan w stanie zagwarantować, że w niedzielę nic by się nikomu nie stało? - Nigdy nie można niczego gwarantować w sporcie, gdzie jedzie się 120 kilometrów na godzinę na motocyklu bez hamulców. Mogę natomiast powiedzieć jedno, tor był bezpieczniejszy niż w piątek, a wtedy jechaliśmy mecz. Teraz coś panu powiem. Zadzwoniłem do Rybnika, gdzie powiedziano mi, że Michał Finfa chodził po torze i pajacował, domagając się walkoweru. - To ja odpowiem, że wtedy w Rybniku tor był gorszy niż w niedzielę w Krośnie. Jakbyśmy wtedy mieli śrubokręt i byli marudami, to mogło być różnie. Tor od krawężnika do połowy był bardzo przyczepny, a na pozostałej części twardy. Można by stwierdzić, że jest niebezpieczny, niejednolity, niezgodny z tym, co pisze książka. Prócz tego tor się wtedy mocno rozrywał. Naprawdę, on był bardziej niebezpieczny od naszego. Ja chciałem tylko zauważyć, że teraz narzekacie, że Falubaz wykorzystał okazję, a sami robiliście to samo w Rybniku. - Wtedy wyraziłem jedynie opinię, że tor jest nieregulaminowy. To jednak oznacza, że można wydłużyć czas na przygotowanie toru. Można było zaczekać nawet dodatkową godzinę, żeby to wyglądało lepiej. Domagał się pan wtedy walkowera? - Nie, nie chciałem walkowera. Ani mi to przez myśl nie przeszło. Chcieliśmy jechać i wygrać w sportowej walce. Wyraziłem jedynie wątpliwość dotyczącą toru. Jakie macie obawy w związku z tym co się stało. Wilki będą teraz pod specjalnym nadzorem? - Nie mamy się czego obawiać. Czytam prezesa Polonii Bydgoszcz Jerzego Kanclerza, który dziwi się, że mamy takich dobrych zawodników i kombinujemy. Odpowiadam: mamy dobrych zawodników i nie potrzebujemy skomplikowanego toru, żeby wygrywać mecze. To jest błędne myślenie o tym, co się u nas stało. My popełniliśmy błąd. Nie zrobiliśmy toru gwarantującego widowisko, bo pojawiły się na nim dziury. Każdy ma jednak prawo do błędu. Oskarżanie nas o kombinatorstwo sprawia, że przykro nam się robi. Rok temu też pojawiały się jakieś oskarżenia, a nikt nie brał pod uwagę, że nasze mecze odbywały się po opadach. Dlaczego kłamiecie w oświadczeniu? Napisaliście, że jedna z osób funkcyjnych głosowała za tym, żeby mecz się odbył, a według PZM to nieprawda. Zadzwoniłem, zapytałem i usłyszałem od członka GKSŻ Zbigniewa Fiałkowskiego, że jedna z osób chciała próby toru. Tylko tyle. - Jedna z osób w jury chciała jechać ten mecz, bo myślała rzeczowo. Nie ma nierówności, jest piękna pogoda i pełen stadion. Ta osoba chciała, chociaż próby toru, ale została przegłosowana. Mogę jedynie powiedzieć, że jakby była próba toru, to byłby mecz. A jak dużym problemem jest dla was ewentualny walkower i wynikające z niego kary? - Nikt w założeniach budżetowych nie zakłada czegoś takiego jak walkower. Nie ma rezerwy budżetowej na kary. Przy znacznej grzywnie będziemy musieli poszukać oszczędności, by w ogóle dojechać sezon do końca. Liczymy na to, że kara nie będzie aż tak drastyczna. To nie była tak zero-jedynkowa sytuacja, skoro jedna z osób funkcyjnych chciała jednak próby toru.