W środowisku żużlowym każdy wie, kim jest Rafał Lewicki. To mieszkający w Bydgoszczy były mechanik Bjarnego Pedersena czy Tomasza Golloba, a obecnie menedżer Artioma Łaguty i współwłaściciel znanego sklepu z częściami żużlowymi, do którego zjeżdżają niemal wszyscy zawodnicy. Jego staż w tej dyscyplinie powoduje, że jest uznawany za prawdziwego fachowca i choć nigdy nie jeździł zawodowo na żużlu, z opinią Rafała Lewickiego wszyscy się liczą. Przede wszystkim dlatego, że jego praca przynosi wymierne efekty. Gdy rok temu współpracował z Kacprem Woryną (Łaguta nie mógł jeździć), to polski zawodnik znacząco podniósł swój poziom sportowy. W momencie odejścia Lewickiego z powrotem do mistrza świata z 2021 roku, Woryna niemal natychmiastowo spadł na dużo niższe miejsca w rankingu najskuteczniejszych. Menedżer wprowadził do jego teamu spokój i doświadczenie, którego teraz znów brakuje i to wyraźnie widać po wynikach Woryny. Menedżer mistrza świata mówi o słynnym upadku Taia Woffindena W kwietniu 2015 roku podczas meczu w Toruniu Tai Woffinden zaliczył przedziwny, ale bardzo groźny upadek, który mógł pochłonąć ofiary. W trakcie biegu rozmontowała mu się rama, upadł, a fragment motocykla poleciał w trybuny, ale na szczęście uderzył w miejsce, w którym akurat nikogo nie było. Do Brytyjczyka były spore pretensje o niepotrzebne kombinacje przy sprzęcie, które mogły skończyć się tragedią i poważną kontuzją, ale Woffinden miał niesamowitego farta. - Zbudowanie najważniejszej części motocykla to blisko sto elementów - tłumaczy Rafał Lewicki zapytany w podcaście Jacka Dreczki o to, ile trwa taki montaż. - Jeśli ktoś chce przeprowadzać jakieś zmiany czy udziwnienia, musi przede wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ma to sens, czy to mu coś da, a może jest to jedynie zmiana dla zmiany - dodaje. A my dodajmy, że we wspomnianym sklepie Rafała Lewickiego to właśnie teraz zaczyna się gorący okres. Zawodnicy kompletują powoli sprzęt na nowy sezon, bowiem już za dwa miesiące niektórzy będą w trakcie pierwszych treningów.