Już pod koniec sezonu 2021 Max Fricke nawiązał współpracę z Tomaszem Gaszyńskim. Jednak dopiero teraz panowie podpisali umowę. U Fricke będzie jak u Golloba - W poprzednim roku pomagałem Robertowi Lambertowi - wyjaśnia Gaszyński. - To był kontrakt na Grand Prix i SEC. Wcześniej powiedziałem Maxowi, że Robert ma prawo przedłużenia umowy jako pierwszy. Nie uczynił tego, dlatego jestem z Maxem. - I ta współpraca z Fricke będzie wyglądała jak kiedyś ta z Tomkiem Gollobem - opowiada Gaszyński. - Zajmę się dokładnie wszystkim, każdą umową klubową i sponsorską, ale i też logistyką. Nie będę jedynie na wszystkich zawodach ligowych. Kiedy byłem z Tomkiem, to miałem mniej lat. Teraz jestem starszy, więc jakby mój kalendarz wyjazdów wyglądał jak ten zawodnika, to chyba w czerwcu by mnie erką wywieźli. Fricke i Gaszyński mają długoletnie plany Porównanie do Golloba ma związek, z tym że Fricke współpracę traktuje kompleksowo. Wiąże się z Gaszyńskim nie na rok, jak Lambert, ale na dłużej. Australijczyk zdaje sobie sprawę, że na efekty związania się z menedżerem trzeba będzie poczekać.- To nie jest tak, że spotka się były menedżer Goloba ze złotym dzieckiem z Australii i będą wyniki. Trzeba sobie dać czas. Jasne, że będziemy chcieli mocniej uderzyć już w tym roku, ale to jest proces. Musimy się dotrzeć - komentuje Gaszyński. W ramach współpracy panowie ustalili, że Fricke będzie miał silniki z kilku źródeł. Pojawiły się informacje, że jedynką będzie Ashley Holloway, ale Gaszyński wyjaśnia, że ma być kilku tunerów, ze będą sprawdzać i szukać optymalnych rozwiązań. Celem Fricke na ten rok jest awans ze Stelmet Falubazem Zielona Góra do PGE Ekstraligi. Ma też plan na Grand Prix, ale nie chce go zdradzić. - Zostawimy to dla siebie. Grand Prix będzie trudniejsze niż przed rokiem, ale zobaczymy, co da się zrobić - kończy Gaszyński