Kamil Hynek, Interia: Ciężko było zasnąć po przerwanym przez sędziego po dziewiątym biegu i co gorsza dla was przegranym meczu z zielona-energia.com Włókniarzem? Mariusz Staszewski, menedżer Arged Malesy: Po każdym zakończonym porażką mojej drużyny spotkaniu ten nastrój jest podobny, ale raczej nie miewam problemów ze snem. Jesteśmy na początku sezonu, dlatego patrzymy z nadzieją w przyszłość, że zła karta się odwróci. Ale zdążył już pan ochłonąć? - Nie reagowałem nerwowo. Zawsze staram się zachować stoicki spokój i tak było też tym razem. Szkoda, że sędzia przerwał zawody, ale nie ma już co rozdzierać z tego powodu szat. Taka była jego decyzja i tyle. Czasu nie cofniemy więc biadolenie nad tym, jak to los znów nam nie sprzyjał jest pozbawione sensu Dopytuję o nastrój, czy nie zagotował się pan, bo arbiter akurat zastopował spotkanie z powodu opadów deszczu, kiedy łapaliście wiatr w żagle. Grzegorz Walasek otwarcie mówił przed kamerami telewizyjnymi, że być może sędzia się pospieszył z tą decyzją. - Co mam panu powiedzieć? My chcieliśmy jechać dalej. Zawody otrzymały status zagrożonych. Nie macie w tym sezonie szczęścia do pogody. - Szczęście ponoć sprzyja lepszym. Jestem życiowym optymistą, wierzę, że i dla nas niedługo wyjdzie słońce. W każdym razie nie składamy broni. A pana zdaniem można było chwilę poczekać i wstrzymać się z przerwaniem meczu? Wydawało się, że warunki jakoś drastycznie się nie pogarszają, zawodnicy pokonywali łuki płynnie. - W takiej sytuacji zawsze ten, który goni wynik jest bardziej rozczarowany. Jeśli jednak chce pan poznać moje zdanie, to uważam, że mogliśmy swobodnie dociągnąć, przynajmniej do biegów nominowanych i ta nawierzchnia gruntownie by się nie zmieniła. Przed rozpoczęciem zawodów rozmawialiście z sędzią Piotrem Lisem. Były jakieś ustalenia, co do przebiegu meczu? - Sugerując się prognozami przekaz był prosty. Jedziemy bez równania toru jak najdłużej, żeby uciec przed deszczem i doczołgać się do granicy pozwalającej zaliczyć rezultat. Wiedzieliśmy, że ten opad prędzej, czy później przyjdzie. Niewiadomą była tylko godzina. Decyzję o przerwaniu meczu arbiter podjął suwerennie, czy konsultował ją z kierownictwem obu drużyn? - Goście dzwonili do sędziego, ale takie ich zbójeckie prawo. Zresztą trudno im się dziwić. Nic nie da, że będę teraz strzępił sobie język. Odcinamy Częstochowę grubą kreskę i lecimy dalej. Liga nie kończy się na trzech kolejkach. Przespaliście początek. Zacząć od 2-10, to jak dostać nokdaun w pierwszej rundzie walki bokserskiej. Z czego to wynikało? Jeszcze ze startu para Berntzon - Walasek nie wyszła źle, ale później pana zawodnicy wyraźnie się pogubili. - Niestety za wrażenia artystyczne punktów nie przyznają. Za samo wyjście spod taśmy też. Liczy się to co na mecie. Później rywale dołożyli nam w wyścigu młodzieżowym i mieliśmy na dzień dobry minus osiem. Umówmy się, duet juniorów Włókniarza obok chłopaków z Motoru Lublin jest w PGE Ekstralidze na chwilę obecną najmocniejszy. Czuliśmy, że będzie ciężko. Nie mam do nich pretensji, że oglądali plecy Miśkowiaka i Świdnickiego. Trzymali się w kontakcie, podgryzali ich. Później fajnie zareagowaliśmy, nasi zawodnicy wyciągnęli odpowiednie wnioski i to "zażarło". Rozpędzaliśmy się, szkoda, że zabrakło czasu. Czytał pan wpis na Twitterze Jacka Frątczaka? Były menedżer klubu z Torunia stwierdził, że skoro widmo przerwania meczu wisiało w powietrzu, należało porzucić schemat i nie czekać z rezerwami taktycznymi, tylko pójść od razu va banque. - Nie chcę tego komentować. A gdyby mógł pan jeszcze raz odjechać ten mecz, zrobiłby pan coś inaczej? - Pozwoli pan, że na to pytanie też nie odpowiem. Co się dzieje z waszymi juniorami? Oni mieli być tym języczkiem u wagi, ale na razie są pod kreską. PGE Ekstraliga ich przerosła? - Złapali chwilową zadyszkę. Proszę o cierpliwość, spokój i nie wywieranie na nich presji. Dajmy im popracować, my sobie powoli te klocki we własnym gronie poukładamy i za momencik wrócą do swojej normalnej dyspozycji. Na razie jest tak, że trochę nimi pan żongluje. Sebastian Szostak, który był kreowany na lidera formacji młodzieżowej, teraz np. odpoczywał. - Szostak, Krawczyk, Grzelak i Poczta, to zdolni i rozumni faceci. Jestem przekonany, że wkrótce to przełamanie nadejdzie i zaskoczą. To wciąż młodzi chłopcy, a w ich wieku wahania formy, to normalna rzecz. Apeluję o wyważone opinie wobec tych zawodników, bo oni i tak muszą mierzyć się z dużym ciśnieniem.