Dariusz Ostafiński, Interia: Cellfast Wilki zaczynają sezon od porażki 44:46 w Lesznie, ale cała żużlowa Polska jest w ekstazie, bo pamięta dużo gorsze początki beniaminków w PGE Ekstralidze. A pan jest zadowolony? Michał Finfa, menadżer Cellfast Wilków Krosno: Trudno być zadowolonym. Nie dopisaliśmy punktów. Jednak w perspektywie długofalowej możemy się cieszyć z tego, że jest szansa na trzy punkty w dwumeczu z Fogo Unią. Zadowolonym można też być z tego, że jednak była duża niepewność w głowie. Ten mecz mógł różnie wyglądać, jak sobie przypomnimy to, jak radzili sobie ostatnio beniaminkowie. Nie radzili sobie. No właśnie, dlatego jak w połowie meczu wynik oscylował wokół remisu, to poczułem ulgę i taką pewność, że w okresie przygotowawczym zrobiliśmy wszystko dobrze, że jesteśmy nieźle wjeżdżeni w sezon. Niuanse zdecydowały o tym, że przegraliśmy. Pół drużyny Wilków jeździło w Lesznie. To zaprocentowało? O te niuanse później pana zapytam. Teraz chciałem przytoczyć opinię kibica, bo bardzo mi się spodobała. Ten kibic z jednej strony bił wam brawo, a z drugiej strudził tych, którzy już widzą Wilki w play-off. Zwrócił uwagę, że Doyle, Kasprzak i Sadurski jeździli w Lesznie, że Milik lubi ten tor, że drugi tak dobry mecz wyjazdowy może wam się nie zdarzyć. Czy to nie jest tak, że dostaliśmy taki wykrzywiony obraz możliwości waszej drużyny? - Nie uważam tego za prawdę. Doyle, Kasprzak i Sadurski jeździli w Lesznie, ale nie pojechali jakichś super zawodów. Jakby zrobili mocne dwucyfrówki, to raz, że byśmy wygrali w cuglach, a dwa, że wtedy byłyby podstawy, żeby się do tej opinii przychylić. Sadurski pojechał dobre zawody, ale to nie efekt Leszna, ale tego, że jest dobrze przygotowany. W ogóle to ja jestem zbudowany postawą naszej formacji juniorskiej. Wasi juniorzy zapunktowali lepiej niż ci z Leszna, choć to oni byli u siebie. - Właśnie. I trzeba pochwalić nie tylko Sadurskiego, ale i Zielińskiego, któremu przytrafiły się dwa zera, ale w dwunastym biegu przywiózł dwa cenne punkty i przywiózł za plecami Ratajaczaka. To formacja juniorów z Leszna była kreowana przed sezonem na jedną z lepszych w lidze. Nasza punktowo wypadła od niej lepiej. I to w Lesznie. Jaka jest norma Doyle'a i gdzie jest sufit u Lebiediewa? Dziesięć punktów Doyle, to dużo, czy mało? - To jest to, co powinien zrobić, ale uważam, że o fantastycznym wyniku mówilibyśmy, jakby było parę punktów więcej. Doyle to niekwestionowany lider zespołu i tak do tego podchodzimy. Widzimy jednak, jak w sezon wchodzi Lebiediew i jesteśmy zbudowani. Bo to też może być lider? Kibice piszą, że dziesięć punktów dla Lebiediewa to sufit. Przyznam, że jak dla mnie, to coś w tym jest. Lebiediew zaliczył w Lesznie świetny mecz, ale chyba pokazał maksimum tego na, co go stać. - Ja to chyba nawet panu powiedziałem przed sezonem, że Lebiediew będzie drugim Michelsenem. Dla mnie dziesięć punktów w Lesznie to nie jest sufit. Ja go widzę wyżej. Jesteście w stanie wygrywać w lidze przy Doyle’u robiącym dziesięć punktów? - Myślę, że tak. W każdym z naszych zawodników drzemie potencjał. Mówię choćby o Kasprzaku. Sześć punktów w pięciu startach, to nie jest szczyt jego formy. Zrobimy wszystko, żeby ta szóstka się obróciła i stała się dziewiątką. Wtedy wiele rzeczy się inaczej poukłada. Idąc dalej, Milik też ma większe możliwości. Mecz w Lesznie dał nam w ogóle takiego kopa. Uwierzyliśmy w sztabie, że możemy coś w tej lidze zdziałać. Wilki przegrały i będą kupować? W poprzednich sezonach Wilki po porażkach kupowały zawodników. Teraz idziecie na zakupy? - Sklep jest pusty, a poza tym nie widzę potrzeby. Na poziomie Ekstraligi takie rzeczy nie są potrzebne. Nikt nie dał u nas plamy. Jak każdy z tych siedmiu zawodników, którzy jechali w Lesznie, dorzuci po punkcie, to już nie muszę kończyć, bo wiadomo, co się stanie. Wiadomo. A co się stanie z Doylem, który pokazał wyprostowany środkowy palec kibicom w Lesznie i nie przyszedł do mix-zony? Wiem, kibice prowokowali, ale z drugiej strony reakcja była słaba. - Jason był mocno skoncentrowany na tym meczu. Podszedł do niego z chłodną głową, ale na końcu nie dźwignął presji. Co do mix-zone, to jego decyzja i nie chcę tutaj zabierać głosu. A cała ta sprawa związana z odejściem Doyle’a z Unii to już historia. Widziałem, jak przed meczem Jason normalnie rozmawiał z ludźmi z Unii. Każdy zostawił to za sobą. Emocje były tylko na trybunach. Wpadka Lebiediewa będzie przedmiotem analizy A co zrobicie w sprawie Lebiediewa, któremu w jednym z biegów mechanik zapomniał dolać paliwa do baku. - Sprawa mechanika, to decyzja Andrzeja. My na pewno musimy to przedyskutować, ale na innym poziomie. Nie chcę mówić teraz więcej niż to, że zrobimy wszystko, żeby to się nie powtórzyło. Rozumiem, że za tydzień dopiszecie pierwsze punkty w meczu z Apatorem. Chyba że dalej jakieś kłopoty z domowym torem i nie będzie to wasz atut? - U siebie trenowaliśmy tylko raz i to juniorami. Później wciąż padało czy to śnieg, czy deszcz tak więc nic więcej się nie udało. Zaraz układamy jednak plan przygotowań do meczu. Zobaczymy, jak bardzo pozwoli nam pogoda na przygotowania do nadchodzącego meczu.