Dariusz Ostafiński, Interia: Stal przegrała na inaugurację 43:47 w Toruniu. To jest życie po Zmarzliku, czy go nie ma? Stanisław Chomski, menadżer ebut.pl Stali Gorzów: Skończmy z tym Zmarzlikiem, bo to historia. Pewien etap się zakończył. Dla klubu i dla Bartka otworzył się nowy rozdział. Proszę się tak nie denerwować. Ja się pytam o Zmarzlika z powodu ostatniego biegu, gdzie przez chwilę prowadziliście 5:1 i mieliście remis, ale potem wszystko się posypało. Nie przeszło panu przez głowę, że Zmarzlik by tego nie puścił? - To tylko gdybanie. Z nim też nie wygrywaliśmy na Motoarenie. Zresztą ja nie lubię takich spekulacji, bo teraz mógłbym też pytać: co by było, gdyby Bartkowiak nie stracił frajersko punktów na trasie. Jasne, że mecz w Toruniu był do wygrania, ale słuchając, co mówili eksperci przed to i tak powinniśmy się cieszyć, że nie dostaliśmy lania. Takie były typy. Czy Woźniak trzyma presję? Co się stało w ostatnim biegu z Szymonem Woźniakiem? Kibice odsyłają go do psychologa. Szczerze, też mi to wyglądało tak, jakby nie wytrzymał presji. - To nie presja. Tam był jedna ścieżka i można było tylko jechać parą i się bronić. Naprawdę nie ma co dokładać ideologii do jazdy Szymona w tym wyścigu. Jak wcześniej nadział się na koło i przejechał z ostatniej pozycji na pierwszą, to było, że to znakomity zawodnik. Ja myślę, że Martin Vaculik mógł go puścić pod łokieć, a sam wjeżdżać w to usypane, ale Martin sam też był nieco pogubiony, niezbyt pewny siebie i wyszło, jak wyszło. Tak pytam o tego Woźniaka, bo przypominał mi się ubiegłoroczny finał z Motorem. Tam też się nie odnalazł, a potem płakał. Wtedy także mówiło się, że nie trzyma ciśnienia. - W tamtym finale on był pogubiony sprzętowo. Za długo trzymał się jednego rozwiązania, a ja mu na to pozwoliłem. Jakbym wcześniej zareagował, to by się nie stało. W żużlu nie ma jednak prostych recept. Teraz w Toruniu Vaculik też miał bieg, co przyjechał czwarty. Thomsen też się nadawał do zmiany. Dałem im jednak szansę. Wiedziałem, że Martinowi nie pasował motocykl, Anders też się przesiadł na drugi. Zależało mi na tym, żeby zawodnicy, kończąc zawody wiedzieli, w jakim są miejscu. A że przy okazji wyszedł niezły wynik, to jest się z czego cieszyć. Wstydu nie ma. O tym, jak Fajfer wszedł w buty Zmarzlika Przed sezonem mówił pan, że Oskar Fajfer jest na siedem punktów. Zdobył dziewięć. Przyznam, że mnie zaskoczył, bo nie wierzyłem. - Punkty jak punkty. Najważniejsze, że był zadziorny, że walczył, że potrafił odbić pozycję, co na Motoarenie nie jest łatwe. Na żadnym torze nie jest to łatwe, bo tak się żużel zmienił. Oczywiście jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale ja Oskara na tyle poznałem, że wiem, iż on jest gotowy. Jestem optymistycznie nastawiony na jego kolejne występy. Nie będę mówił, że Fajfer dobrze wszedł w buty Zmarzlika, żeby nie było, że znów o Bartoszu, ale dodam, że wynik Fajfera może o tyle zaskakiwać, że przed startem ligi stracił mechanika Dariusza Sajdaka, który poszedł na L-4. - Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Sajdak to dobry fachowiec, ale Oskar ma teraz człowieka, który pracował w warsztacie Ashleya Hollowaya. Jest na bieżąco z tym, co nowe. Dodam, że poza tym Fajfer jest znakomicie przygotowany. Inwestycje poczynił znaczące. Z optymizmem czekam na jego kolejne występy. Zwłaszcza że on startowiec, a w Toruniu pokazał, że na trasie też potrafi. Na czym polegają problemy Bartkowiaka? Co się stało w Toruniu z Bartkowiakiem? Kibice piszą, żeby go zmienić. - To ja tych kibiców, co tak piszą, zapraszam na motocykl. Mateusz przemotywował się przed meczem. W sparingach i treningach wyglądał dobrze, a tu wygrywał starty, a potem popełniał proste błędy. Sam sobie winien, że tak słabo to wyszło. Niepotrzebnie tak się napompował. Słyszałem, że tata go napompował. - To było na odwrót. Tata próbował to powietrze spuszczać. Nie nakładał presji na syna. Natomiast Mateusz widzi dla siebie szansę. Wie, że kilku znaczących juniorów odeszło, ma swoje oczekiwania i nałożył sobie na głowę tyle, że nie wyszło. Trzeba to teraz spokojnie przeanalizować i przygotować go do następnego meczu. A wymiana Mateusza na innego? Mamy Stojanowskiego i Hurysza, ale oni nie są w mojej ocenie gotowi na to, żeby go zastąpić. Pollestad i Salonen. Co znaczą dla Stali Zabrał pan do Torunia Pollestada. Świetnie prezentował się w sparingach. Nie było pokusy, żeby go wystawić? - Wszystko fajnie wygląda, ale Mattias nie zna specyfiki Ekstraligi i torów. On musi się objeździć w U-24. Dla niego mam plan długofalowy. On wie, po co jedzie na mecz. Łapie atmosferę, słucha, dużo pracuje, a to się przekłada na to, że staje się lepszym zawodnikiem. Pan to w ogóle ma w odwodzie ciekawych zawodników, bo prócz Pollestada jest jeszcze Salonen. - On też musi jeszcze poprawić swój warsztat, uporządkować wszystko. Późno przyszła jego zgoda na starty w lidze, nie mógł brać udziału w sparingach, ale ja się tym nie przejmuję. Takie rzeczy trzeba robić na spokojnie. Ja jestem pewien, że ktoś z dwójki Pollestad, Salonen prędzej czy później wskoczy do składu. W każdym razie po nieznacznej przegranej w Toruniu czeka pan pewnie spokojnie na pierwszy mecz? - Pierwszy egzamin wypadła na trójkę z plusem. Jasne, że nie do końca jestem zadowolony, bo jednak przegraliśmy, ale biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, ale i też to, co stało się w sobotę z Włókniarzem, to jednak jest taki delikatny optymizm.