Bagno w komentarzach. Falubaz ma przechlapane Dzisiejszym felietonem pragnę zakończyć temat tego, co wydarzyło się na konferencji Falubazu Zielona Góra. Pewne rzeczy przerosły organizatorów, ale mleko się wylało i pamięć w narodzie tak szybko nie zginie. Wiedziałem, że obecność posła Mejzy na prezentacji sponsora tytularnego rozjuszy kibiców, mimo to jestem w szoku, jak ciężkie bomby nacechowane złymi emocjami spadają na klub oraz działaczy. Chciałbym wierzyć, że im dalej w głąb sezonu, ta fala będzie się wyciszać, ale jak się weźmie za czytanie komentarzy, nawet tych nie związanych z czwartkową szopką w siedzibie klubu, ciężko o optymizm. Prosty przykład. Klub wrzuca zwykły post o pierwszych treningach przy W69, na zdjęciach traktor, a pod spodem takie bagno, że włos się jeży na głowie. Powiedzieć, że fani nie zostawiają na działaczach suchej nitki, to jak nic nie powiedzieć. Falubaz stracił w ich oczach bardzo dużo. Dostaliśmy świadectwo, że kibice nie są w ciemię bici, nie dają się manipulować i nie karmmy ich kitem, bo jeśli ktoś doczeka się niestrawności, to wyłącznie głoszący bzdury działacze. Mejza z zapędami jasnowidza Pan Mejza wszedł w buty działu marketingu. Kilka dni przed sławetną konferencją ostro "pompował" się w mediach społecznościowych, jakim to nie jest kotem od załatwiania pieniędzy. Jego miłość do Falubazu nagle przybrała na sile. Komunikaty, wywiady w radiu, filmiki, przysłowiowe wizyty w zakładach pracy, zastanawiam, kiedy on na te aktywności znalazł czas. Przecież, to trzeba sobie zaplanować, przemyśleć, zmontować. Gdzie w tym wszystkim wytężona praca na rzecz państwa? Zacząłem się zastanawiać, kto rządzi krajem, skoro nawet premier Morawiecki wziął się za nagrania na Tik Toku. Inflacja szaleje, gospodarka w najgorszym stanie od dwudziestu lat, dlatego wolałbym zobaczyć polityka Mejzę z zakasanymi rękawami. Filmikami i waleniem w opozycję jak w bęben nie da się przykryć przeszłości. "Uzdrowiciel" Falubazu w swoich wypowiedziach artykułował tezę, że już w przyszłym Zielona Góra zdetronizuje Motor Lublin. Pan Łukasz jest chyba jakimś jasnowidzem, lokalnym Krzysztofem Jackowskim, bo wie już, że Motor obroni tytuł. Mało, w międzyczasie zdążył przyklepać awans Falubazu, ponieważ jeszcze nie ruszyły rozgrywki 1. Ligi, a on już dysponuje wiedzą, kto będzie beniaminkiem. Poproszę jeszcze o podanie szóstki w Lotto. To że ktoś ma pieniądze, nie daje gwarancji sukcesu, więc zalecałbym więcej pokory. Właściciel Apatora Toruń, pan Przemysław Termiński, którego bardzo szanuję, zawsze powtarzał, że gdyby konkretny zawodnik był dobry, jeździłby w PGE Ekstralidze. Czyli pan Mejza swoimi buńczucznymi zapowiedziami, mimochodem pochwalił się przed całą Polską, że wkrótce Falubaz wybiera się na spektakularne zakupy. A może nie doceniamy go i jest już nawet po słowie z paroma gwiazdami? Mam tylko nadzieję, że zdążył już o tym poinformować działaczy, a przede wszystkim zawodników, z którymi zamierza pożegnać się po sezonie. No bo tak idąc drogą dedukcji, na chłopski rozum, nie oszukujmy się, po spodziewanym awansie, kadra Falubazu jest do delikatnego liftingu. Bez kilku mocnych transferów, ta drużyna nie będzie w stanie załapać się do czwórki , a co dopiero walczyć o najwyższe cele. Wyjście przed szereg pana Mejzy, odrobinę gryzie mi się z narracją przedstawianą przez dyrektora sportowego - Piotra Protasiewicza. On wyraźnie tonuje nastroje i jest w swoich opiniach bardziej powściągliwy. Ciekawe jestem, jakie będzie następne wcielenie Łukasza Mejzy. W krótkim odstępie, najpierw zabawił się w marketingowca Falubazu, później wystąpił w roli prezesa, członka zarządu i właściciela klubu. Nic tylko pozazdrościć, tak wielowymiarowego i obrotnego człowieka w swoich szeregach nie ma żaden klub w Polsce.