Już kilkanaście minut przed pierwszym biegiem na obiekcie w Manchesterze można było poczuć atmosferę wielkiego święta, jakim niewątpliwie jest finał SGB Premiership. W poniedziałkowy wieczór trybuny National Speedway Stadium zostały wypełnione po brzegi, a spragnionych emocji kibiców w domach nie zatrzymała nawet transmisja spotkania w brytyjskim Eurosporcie. Tym, którzy postanowili obejrzeć widowisko z perspektywy kanapy szczerze współczujemy, gdyż podjęli oni jedną z najgorszych decyzji w swoim życiu. Trzeszczały kości, nie wytrzymała banda Starcie rozpoczęło się z grubej rury, ponieważ oba zespoły w początkowej fazie wymieniali się potężnymi ciosami niczym Deontay Wilder i Tyson Fury w nocy z soboty na niedzielę. Na pierwszych pięć wyścigów aż cztery kończyły się podwójnym triumfem jednej z ekip. O odpuszczaniu nawet nie było mowy, a taki stan rzeczy prędzej czy później musiał zaowocować przykrym incydentem. Niestety nastąpił on szybciej, niż ktokolwiek by się spodziewał. Szczęście nie dopisało Hansowi Andersenowi. Reprezentant Peterborough Panthers już po trzecim biegu dnia musiał udać się na badania kontrolne do szpitala. Duńczyk na prostej startowej zahaczył o motocykl zespołowego kolegi - Scotta Nichollsa i z impetem uderzył głową o tor. Normalnemu człowiekowi po takim zdarzeniu zapaliłaby się lampka ostrzegawcza, ale nie żużlowcom. Fatalna kraksa nie powstrzymała głównych aktorów przed ryzykownymi szarżami, których z wyścigu na wyścig pojawiało się coraz więcej. Niemal w każdej gonitwie oglądaliśmy przynajmniej kilka mijanek, a momentami wiało grozą, jak chociażby w biegu trzynastym, kiedy to Chris Harris tak zamknął drogę przy płocie Danielowi Bewleyowi, że przy okazji uszkodził część bandy. Na całe szczęście wszyscy żyją i mają się dobrze, a kibice dzięki heroicznej postawie zawodników byli po prostu w siódmym niebie. Nastolatek bohaterem Peterborough Panthers Po fatalnym upadku Hansa Andersena, wydawało się iż przyjezdni w Manchesterze nie mają już czego szukać. Nie dość, że wypadł im jeden z liderów, to na dodatek reprezentanci Belle Vue Aces szczególnie na początku zmagań prezentowali się na kosmicznym poziomie. Wówczas jak królik z kapelusza wyskoczył zaledwie siedemnastoletni Jordan Palin. Nastolatek po rewelacyjnej pierwszej odsłonie poczuł krew i ku uciesze przyjezdnych kibiców, kilkakrotnie pokazał plecy zdecydowanie bardziej doświadczonym przeciwnikom, zdobywając ostatecznie osiem "oczek" z bonusami. W końcówce dołączyli do niego pozostali koledzy z zespołu, co zaowocowało zniwelowaniem straty do zaledwie dwóch punktów przed decydującym wyścigiem. W nim gospodarze dowieźli "zwycięski" remis, który dał im upragniony triumf 46:44. U Belle Vue Aces pierwsze skrzypce grali dziś Daniel Bewley i Steve Worrall. Obaj momentami jako jedyni potrafili przeciwstawić się rywalom, a o ich dobrej jeździe niech świadczy fakt, iż jako duet uzbierali łącznie 28 "oczek". Wśród przegranych, poza wcześniej wspomnianym Palinem, znakomicie spisali się Scott Nicholls, Chris Harris i Bjarne Pedersen. Jeżeli "Panterom" w czwartek uda się odrobić stratę i sięgnąć po złoty medal, to całe miasto powinno ich nosić na rękach, a szczególnie tyczy się to fenomenalnego juniora. Decydujące i zarazem ostatnie starcie SGB Premiership 2021 odbędzie się w najbliższy czwartek na obiekcie w Peterborough. Początek zmagań o godzinie 20:30. BELLE VUE 46: Daniel Bewley 15, Richie Worrall 6+2, Steve Worrall 13, Charles Wright 7+2, Brady Kurtz ZZ, Tom Brennan 4+1, Jye Etheridge 1 PETERBOROUGH 44: Michael Palm Toft 6, Lewis Kerr (G) 1, Hans Andersen 0, Scott Nicholls 14+1, Chris Harris 10+1, Bjarne Pedersen 8+2, Jordan Palin 5+3