Działacz, którego rok temu zatrzymano w sprawie tzw. hurtowni faktur (oszustwa związane z wyłudzaniem podatku VAT), opowiada w rozmowie z WP SportoweFakty, że już w marcu 2021 próbowano go aresztować na wniosek Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. Dodał jednak, że służby, które brały udział w akcji, doszły do wniosku, że to "wyreżyserowana sytuacja" i nie zrealizowały postanowienia prokuratury. Marek Grzyb mówi, skąd wzięły się jego problemy - Moje wszystkie problemy zaczynają się w jednym miejscu, w Szczecinie - mówi Marek Grzyb we wspomnianym wywiadzie. - Idąc po nitce do kłębka, można też bez problemu zauważyć, że są spowodowane zeznaniami osób, pomiędzy którymi występują relacje zawodowe. Chodzi o ludzi, którzy są związani z jednym z gorzowskich mecenasów lub jego najbliższym otoczeniem. Proszę jednak nie pytać o nazwisko, bo go nie wymienię. Poza tym nie muszę, bo wiele osób kojarzy fakty. Dodam, że zanim do tego wszystkiego doszliśmy i zrozumieliśmy źródło moich problemów, minęło sporo czasu. Teraz jest już to dla mnie oczywiste. Zapewniam, że nie ma mowy o zbiegu okoliczności. Mecenas Jerzy Synowiec, choć jego nazwisko w rozmowie nie pada, poczuł się wywołany do tablicy. - Jeśli ktoś uważa, że mam takie długie ręce, żeby zaangażować polskie sądy od Szczecina po Olsztyn, to mu zwyczajnie gratuluję. Przypisywanie mi takiej siły sprawczej jest nawet fajne. Problem w tym, że to jest jakiś absurd. Nawet najgłupszy kryminalista nie uwierzy w tę historię - zauważa Synowiec. Riposta Synowca: To nie jest tak, że mogę aresztować kogo chcę - To nie jest tak, że ja mogę kazać aresztować, kogo chcę. Nie znam się też na internetowych kantorach, czyli branży, w której działa były prezes. I nie mam też pojęcia o praniu brudnych pieniędzy. To, że znam adwokatów ze Szczecina i mam życzliwe relacje z tamtejszymi sądami, wynika głównie z tego, że ja nie jestem toksycznym człowiekiem. W ogóle to jestem osobą dość znaną, ale nie na tyle, żeby kierować spiskiem, który miałby wpakować kogokolwiek do więzienia - dodaje mecenas. Zdaniem Synowca żadna osoba w Polsce nie ma takiej władzy, żeby uknuć taką piętrową intrygę. - Nawet minister sprawiedliwości, by tego nie załatwił. Bo to nie jest tak, że można kogoś niewinnego aresztować i przedłużać mu ten areszt. Powiem brutalnie, że teoretycznie można wrócić niewinną osobę za zabójstwo, ale nie w takiej sprawie, jak hurtownia faktur, gdzie wiele osób jest w to zaangażowanych i zamieszanych. Synowiec: Nie wiedziałem, że to ja jestem tą mendą z Gorzowa Synowiec ma sprawę z prywatnego oskarżenia pana Grzyba. Na ostatniej rozprawie były prezes Stali był obecny w formie wideokonferencji. Mecenas mówi nam jednak, że nie działo się wtedy nic, co sugerowałoby, że padną takie słowa na jego temat. - Kilka dni temu przeczytałem natomiast wpis pana Grzyba w mediach społecznościowych, gdzie mówił, że on tę mendę z Gorzowa ujawni. Wówczas nie sądziłem, że chodzi mu o mnie - przyznaje prawnik. - Cóż, pan Grzyb sam sobie szkodzi. Przecież nie wypuszczono go z aresztu po to, żeby teraz oskarżał ludzi. A tu wręcz sugeruje istnienie jakiegoś spisku między mną i prokuraturą. To jest tak, jakby on de facto powiedział, że Synowiec i pan Saduś, rzecznik prokuratury, który zabierał głos w sprawie, wypili razem flaszkę i ustalili, że pan prezes pójdzie do więzienia. Pana Grzyba powinni przebadać specjaliści. W ogóle to nie rozumiem tego sugerowania, że ktoś stoi za jego aresztowaniem, skoro przecież on sam przyznał się do winy. W tym samym materiale prezes Grzyb mówi o donosach pisanych przez jednego z radnych (tu także najpewniej chodzi mu o Synowca), które miały się przełożyć na kłopot Stali z rozliczeniem dotacji miejskiej (sprawą zajmuje się prokuratura). Mecenas opowiada nam, że on nigdy nie pisał donosów, że w sprawie pieniędzy miejskich dla Stali zawsze wypowiadał się publicznie i pod swoim nazwiskiem. Zobacz również: Potężna kasa dla klubu. Wielkie pieniądze od spółek skarbu państwa