Jeśli spojrzymy na większość edycji cyklu Grand Prix, to praktycznie zawsze zwycięzca klasyfikacji końcowej miał na koncie również co najmniej 1-2 wygrane w pojedynczych turniejach. W tym roku triumfami podzielili się Artiom Łaguta i Bartosz Zmarzlik, którzy całkowicie zdominowali rywalizację. Wcześniejsi mistrzowie, tacy jak Doyle, Hancock, Pedersen, Gollob, Holder czy Crump także wygrywali turnieje. W 2000 roku zdarzył się jednak czempion, któremu zwycięstwa potrzebne nie były. On po prostu był regularny i to wystarczyło. Loram kolekcjonował punkty i co najważniejsze, nie miewał wpadek. Wówczas organizowano sześć turniejów i jeden słabszy występ przekreślał szanse na złoto. 20,20,15, 18,15,14 - takie wyniki kolejno notował Brytyjczyk. Trzy razy stanął na podium. W końcowej klasyfikacji zdobył 102 punkty, o siedem wyprzedził Billy'ego Hamilla, a o osiem Tony'ego Rickardssona. Dokonał tego jako pierwszy w historii. Zdobył złoto bez wygranej w turnieju. Mistrz, którego wszyscy lubili Utarło się w sporcie powiedzenie, że miarą twojego sukcesu jest ilość twoich wrogów. Mistrz musi być kontrowersyjny, w wielu kręgach nielubiany. Mówi się, że zawodnik lubiany przez innych nigdy najlepszym na świecie nie będzie. Wiele przykładów choćby z żużla to potwierdza, bo przeważnie po złoto sięgali ci niepokorni, którzy lubili czasem pokazać różki. Loram jednak jest zaprzeczeniem tej tezy. Dość powiedzieć, że Brytyjczyk był niezwykle szanowany przez Tomasza Golloba. Polak wiedział, że Loram wyłamał się z koalicji utworzonej przeciwko niemu i bardzo ryzykował swoją pozycją w stawce. O wielkim szacunku jakim Lorama darzył Gollob mówił choćby jego ojciec, Władysław. Nawet gdy obaj panowie jeździli w Polonii Bydgoszcz, bardzo dobrze się dogadywali. Często we dwójkę przesądzali o wyniku meczu. Lorama dało się lubić, bo szanował innych. Na palcach jednej ręki można policzyć zawinione przez niego upadki. Życie Lorama nie było usłane różami O ile jako sportowiec, Brytyjczyk spełnił się w stu procentach, to w życiu prywatnym Loramowi już tak dobrze się nie wiodło. Największą tragedią była dla niego śmierć syna. 18-letni Rhys zginął w 2011 roku. Potrącił go samochód, doznał poważnych urazów głowy. Chłopak próbował sił jako żużlowiec, ale bardziej podobał mu się motocross. Śmierć syna rozbiła Lorama, który długo nie mógł się po niej pozbierać. Żużlowca nie omijały też poważne kontuzje. Ta ostatnia bezpośrednio przyczyniła się do zakończenia kariery. Na początku sezonu 2007, 36-letni wówczas Loram zaliczył paskudny upadek w Anglii. Wraz ze Zdenkiem Simotą aż zniszczyli bandę. Mistrz świata z 2000 roku doznał skomplikowanego złamania nogi, po którym nie był w stanie kontynuować kariery. W 2009 roku oficjalnie ogłosił, że kończy z uprawianiem żużla. Mógł jednak czuć się spełnionym. Legenda Grand Prix Choć Loram mistrzem świata był "tylko" jeden raz, to plasuje się go w gronie największych ikon Speedway Grand Prix. Jeździł bowiem w czasach słynnej, pamiętnej, starej gwardii, którą wielu do dziś wspomina z nostalgią. Loram, Rickardsson, Crump, Hancock, Gollob, Hamill, Nilsen czy Sullivan, to były nazwiska, które nadawały ton cyklowi. Brytyjczyk jeździł w GP w latach 1997-2004. Wygrał dwa turnieje: Vojens 1997 i Linkoping 1999. Oprócz tego dziesięć razy stał na podium. Indywidualnie zdobył złoto, a drużynowo wraz z kolegami zgarnął także brąz i srebro w drużynowej edycji mistrzostw świata. Z GP wypadł po sezonie 2004, który był dla niego najsłabszym od wielu lat. Zmagający się już wówczas z urazami Loram nie był w stanie rywalizować z czołówką. Do stawki już nie wrócił.