To był pierwszy test-mecz polskich żużlowców w tym roku. Cieślak mógł być zadowolony ze swoich podopiecznych, bo wygrali przekonywująco. W ubiegłym roku w Krakowie towarzyskie starcie obu reprezentacji było bardziej zacięte - "Biało-Czerwoni" wygrali 49:41. - W Krakowie Australia postawiła nam takie warunki, że musieliśmy korzystać z rezerwy taktycznej by wygrać. To jednak mocny zespół - Jason Doyle czy Chris Holder to w końcu mistrzowie świata. Zabrakło u nich chyba Brady'ego Kurtza, bo mielibyśmy wówczas trudniejsze zadanie. Jestem zadowolony z tego meczu, bo pokazał zawodnikom, jakie mają jeszcze braki. Każdy ma coś do poprawienia. Cieszy też frekwencja, kibice lubią spotkania, w których mają całą polską reprezentację - mówił po meczu opiekun polskich żużlowców. Ten mecz miał wyjątkowy charakter dla Hampela, bowiem został wprowadzony do Galerii Sław żużlowej reprezentacji Polski. Na pilskim torze, na którym uczył się speedwaya, przegrał tylko raz i łącznie zdobył 14 punktów. - Same dobre momenty dziś mnie spotkały. Najpierw to ogromne wyróżnienie, które bardzo doceniam. Tyle lat w kadrze, tyle sukcesów i jak widać, cały czas chcę być częścią tej drużyny. Dla nas to był kolejny test, który pokazuje nam, w jakiej jesteśmy dyspozycji. Wygraliśmy dość łatwo, prawie wszyscy jeździliśmy bardzo dobrze - ocenił Hampel. Nieco rozczarowany wynikiem był menedżer Australijczyków Mark Lemon. - Trochę było to frustrujące, bo uważam, że stać nas było na coś lepszego, niż dziś pokazaliśmy. Nieźle sobie radziliśmy w pierwszej części zawodów, ale potem to rywale byli lepsi. To była taka lekcja, bo jesteśmy zespołem, który cały czas się uczy. Polacy są w tej chwili najlepszym zespołem na świecie, a nas czeka jeszcze dużo pracy - stwierdził. W tym roku zamiast Drużynowego Pucharu Świata, odbędzie się Speedway Of Nations, rozgrywany w formule turnieju par. To oznacza, że reprezentacje będą składać się z dwóch żużlowców plus rezerwowy. Dla Cieślaka, który na mecze towarzyskie powołuje sześciu zawodników, wyselekcjonowanie najlepszej trójki będzie dużym wyzwaniem. - Faktycznie, jest to paskudna rola w tym momencie. Fajnie być trenerem reprezentacji, gdy jeździ się "normalny" Puchar Świata i można powołać większą liczbę zawodników. To będzie trochę loteryjna impreza i jak rozmawiam z zagranicznymi zawodnikami, to też uważają, że regulamin "kupy się nie trzyma". Można zrobić 30 punktów jednego dnia, 30 drugiego i przez jeden defekt nie wygrać. Czeka mnie trudne zadanie, mam tylko nadzieję, że zawodnicy pomogą mi dokonać trafnego wyboru - podsumował Cieślak.