Zbigniew Czyż, Interia: Panie trenerze, na początek chciałem zapytać o zdrowie, czy wszystko w porządku? Marek Cieślak, selekcjoner reprezentacji Polski na żużlu, trener Włókniarza Częstochowa: - Dziękuję, póki co na szczęście wszystko dobrze, nie ma co narzekać. Codziennie sporo czasu poświęcam na prace koło domu, ostatnio wywiozłem z podwórka pozostałości po moich psach z zimy. Każdego dnia staram się robić trzygodzinne wycieczki rowerowe, mieszkam poza miastem, przemieszczam się właściwie pustymi drogami. W normalnych warunkach pewnie byłby pan teraz w klubie. - No tak, niestety klub jest zamknięty. Każdy by chciał, żeby było normalne życie, żebyśmy się już przygotowywali do pierwszego meczu. Na pewno bylibyśmy po pierwszych sparingach, tak jak przyzwyczailiśmy się do tego przez wiele lat. Doskwiera panu kwarantanna? - Przede wszystkim trzeba stanąć twarzą w twarz przed tym wyzwaniem jakim jest koronawirus. To, co się dzieje, nie tylko w sporcie, musimy przyjąć z pokorą. Wiadomo już, że rozgrywki nie wystartują w kwietniu. Wszyscy zastanawiamy się, kiedy ligi mogą ruszyć, jak pan patrzy na to wszystko ze swojej perspektywy, ma jakieś daty, życzenia co do początku sezonu ligowego? - Trudno cokolwiek planować w tym momencie, bo nigdy nie mieliśmy takiej sytuacji. Przypuszczam, że nikt w Polsce nie wie w tym momencie, kiedy będziemy wolni, kiedy będziemy mogli robić to, co chcemy. Ekstraliga ma jakieś plany na wypadek, gdyby epidemia skończyła się maju lub czerwcu. To są dobre plany i uważam, że jeśli to wszystko skończyłoby się w czerwcu, to całą ligę moglibyśmy odjechać. Naprawdę tak pan uważa? - Tak, choć trzeba pamiętać o tym, że to, czy uda się pojechać i odjechać wszystkie mecze w lidze, nie zależy tylko i wyłącznie od sytuacji w naszym kraju. Przecież w każdym klubie mamy zawodników z zagranicy. Spójrzmy chociażby na Włókniarza Częstochowa, Jason Doyle mieszka w Anglii, Fredrik Lindgren w Hiszpanii, Rune Holta w Norwegii lub Andorze, na szczęście tylko Leon Madsen mieszka w Gdyni. Jak więc widać wszystko i wszędzie musi jakoś stanąć na nogach, bo jeśli granice na przykład tamtych państw będą zamknięte, to jak tutaj jeździć? Pojawiają się głosy, że może by tak pojechać bez obcokrajowców. Wyobraża pan to sobie w ogóle? - To się całkowicie mija z celem, dlatego że my mamy po dwóch Polaków w zespole. Skąd tych Polaków wziąć gdybyśmy nawet w takiej formie mieli pojechać? Nie wiem nawet, czy kibiców by to w ogóle cieszyło, że nie mogą oglądać swoich liderów, którzy jeżdżą tutaj od lat. O takiej teorii jazdy wyłącznie Polakami mówią tylko ci, co nie umieją liczyć, po prostu nie mamy tylu Polaków. Niedawno w rozmowie z nami Krzysztof Ciegielski mówił, że nie wyobraża sobie, aby liga mogła się odbywać bez kibiców. Co pan na to, gdyby rzeczywiście tylko opcja jazdy bez widzów była możliwa? - Tylko co klubom pomoże liga bez kibiców? Ludzie wykupili karnety, firmy reklamy na stadionie. Jeżeli będzie liga bez kibiców, to za chwilę będziemy mieli kolejki do klubów o zwroty, żeby oddać pieniądze, bo usługa nie została zrealizowana. Kto zapłaci zawodnikom za punkty z takich meczów bez widowni? To tylko tak łatwo się mówi. Telewizja da tyle pieniędzy, żeby pokryć to wszystko? Może da, ale nie sądzę. Kwestia renegocjacji kontraktów. Uważa pan, że wszyscy zainteresowani powinni usiąść i porozmawiać? - Ja w tym momencie o pieniądzach to jeszcze w ogóle bym nie dyskutował. Pieniądze to są na końcu, na razie to nie wiemy, czy w ogóle pojedziemy, a jeśli tak to kiedy. Czy pojedziemy z publicznością, a może nie? Uważam, że teraz rozmowy o pieniądzach nie mają sensu. Rozmawiał Zbigniew Czyż