Kariera zaczęła się od... najbardziej zniszczonego kasku - Przypadków w życiu raczej nie ma - śmieje się Paweł Fórmaniak, choć trudno nie oprzeć się wrażeniu, że jego kariera rozpoczęła się właśnie od przypadku. - Wszystko zaczęło się przez żużel. Pochodzę z Gorzowa Wielkopolskiego i chodziłem do klasy z Krzyśkiem Cegielskim. Jak skończyliśmy szkołę, to odezwał się do mnie, czy nie zostanę jego mechanikiem i zgodziłem się. Któregoś dnia przyszła do niego paczka z Anglii z kaskami, mówi "dobra, chodź Paweł do biura, zobaczymy co to przyszło". Otworzył tę paczkę, zobaczyliśmy te kaski i mówię "słuchaj, ty to do Anglii specjalnie wysyłasz, żeby ktoś ci coś takiego zrobił?", on "no tak, tutaj nic takiego nie funkcjonuje". Mówię "człowieku, to w ogóle nie jest jakaś super robota", na co Krzysiek "a co, zrobisz lepiej?", ja na to "daj jakiś kask, to spróbuję", no i tak to się zaczęło - mówi Fórmaniak w rozmowie z Interią. Właściciel Fómen Design nie spodziewał się pewnie, że wyzwanie od kolegi i ówczesnego pracodawcy wytyczy ścieżkę, którą będzie podążał przez kolejne ponad 20 lat. - Krzychu dał mi jakiegoś wypiaskowanego Shoei’a (producent kasków - dop. red.), którego miał do treningów. To był chyba najbardziej zniszczony kask, jaki miał. Zrobiłem projekt - bo w szkole często rysowałem różne grafiki - i przygotowałem kask przy pomocy mojego znajomego. On był lakiernikiem samochodowym i powiedział mi co i jak mam zrobić, bo nie miałem na ten temat zielonego pojęcia. Przygotowałem mu ten kask i jak go zobaczył, to mówi "słuchaj, zdzieramy wszystkie kaski i lecimy od nowa, bo ta twoja robota jest bez porównania do tego, co w Anglii jakieś firmy malują". Wtedy zacząłem szykować kaski dla Krzycha - wspomina. Jonsson, Cegielski, Gapiński - lista klientów robi wrażenie Po pierwszym wykonanym zleceniu, do gorzowianina szybko zaczęły spływać kolejne zamówienia. - Mechanikiem głównym Krzyśka był Szwed, który prywatnie był motocyklistą i jak tylko zobaczył te kaski, to chciał, żebym jemu też jeden pomalował. Później zacząłem poznawać to środowisko i powoli się to rozkręcało. Odezwał się Paweł Hlib, następnie inni żużlowcy, więc zająłem się malowaniem kasków na poważnie. Na początku robiłem to głównie dla żużlowców - zaznacza Fórmaniak. Lista ówczesnych klientów Fómen Design robi wrażenie nawet dziś. - Na pewno dla Andreasa Jonssona jakieś kaski malowałem, dla Tomasza Gapińskiego. Dla Tomka to kiedyś bardzo dużo kasków szykowałem. Paweł Hlib był też na pewno, no i Krzysiek Cegielski - od niego przecież zaczynałem. Januszowi Kołodziejowi robiłem też później kaski, dla Jarka Łukaszewskiego kiedyś chyba również malowałem. Sporo tego było, głównie z okolic Gorzowa, ale w tej chwili dla żużlowców to już od lat nie maluję - odpowiada na pytanie o klientów z początków działalności. Żużlowcy nie płacili na czas! A dlaczego z żużlowcami przestał współpracować? - Okazywało się, że malowałem kaski dla jakichś poważnych zawodników, a później były problemy, żeby odzyskać swoje pieniądze za pracę. Stwierdziłem, że nie będę się szarpał. Wolę pomalować kask dla jedenastoletniego zawodnika startującego w kartingu, któremu płacą za to rodzice i nie mieć z tym problemów, niż pomalować 4 kaski dla jednego żużlowca, co kosztowało jakieś 8-10 tysięcy złotych i nie widzieć później tych pieniędzy. Dlatego w pewnym momencie odbiłem od żużla i zakończyłem przygodę z żużlowcami - tłumaczy. Nie jest jednak tak, że żużlowcy są u niego skreśleni. - Jak najbardziej, tylko teraz jest tak, że trzeba zapłacić 100% z góry - odpowiada Paweł Fórmaniak na pytanie, czy byłyby szanse na współpracę z żużlowcem. - Ja wykonuję swoją robotę, klient później na niego czeka. Tak mnie życie nauczyło, że bez zapłaty roboty nie wykonuję, nie włączam aerografu. Wolę z rodzinką posiedzieć, a nie się denerwować. To jeden z powodów, dla którego 8 lat temu wyjechałem z Polski, bo tu człowiek wystawia fakturę i czasem w ogóle nie widzi swoich pieniędzy. W wieku 38 lat uznałem, że muszę zawinąć całą swoją rodzinę i wyjechać do normalnego kraju, gdzie też rynek jest większy, a kultura motorsportowa powszechniejsza. Tu się jedzie i co godzinę jakiś tor kartingowy, jakiś tor wyścigowy. W Polsce czegoś takiego nie ma. Jest kilka torów kartingowych, jeden tor samochodowy, ale w ogóle nie ma porównania - dodaje właściciel Fómen Design. Nie tylko z żużlowcami były problemy Okazuje się, że nieopłacane faktury nie były jedynym problemem przy prowadzeniu działalności w Polsce. - W Wielkiej Brytanii normalne jest to, że ja biorę pieniądze z góry - nikt mi niczego nie zarzuca. Nikt nie mówi, że "nie zapłacę z góry" albo coś tam jeszcze wymyśla. Były kiedyś firmy, które wysyłały mi jakieś dodatkowe klauzule do podpisania. Rozmawiam z firmą i jej przedstawiciele wyznaczają termin 2-3 tygodnie, więc informuję, że to jest bardzo mało czasu i mogę to zrobić na waszą odpowiedzialność. Wszystko jest dobrze, "my panu wyślemy wszystko, proszę tylko podpisać". Ja to później czytam, a tam informacja, że jak się nie wyrobię, to oni mnie obciążą kwotą rzędu 200 tysięcy złotych - szokuje Fórmaniak. - Od razu odpowiadałem "wy sobie to malujcie" albo wykreślałem te punkty, które mi nie pasowały i mówiłem "podpiszecie to, co ja wysłałem albo dziękuję, do widzenia". Jak mam krótki termin, to nie ma problemu. Wtedy bym powiedział, że ten kask kosztuje 50 tysięcy i mogę wtedy nawet całą dobę pracować, bo wiem, że to zrobię, ale nie, że ktoś przy pracy za 3-4 tysiące mi później 200 tysięcy złotych kary dowali, bo zawodnik nie ma kasku z brandem i oni sobie wyliczą, że ponoszą straty takiego rzędu. Wystarczy, że farba się zważy, co nie byłoby w ogóle moją winą - tak się czasem zdarza, po prostu. I co, ja mam później sklep obciążyć tymi kosztami? Gość za ladą by mnie wyśmiał. Dlatego stwierdziłem, że po prostu nie chcę się denerwować. To jest luksusowa usługa - albo masz na to pieniądze, albo nie masz. Masz, przelewasz, ja wykonuję i koniec tematu. Kiedyś żużel, później rajdy, dziś karting Choć Fórmaniak zaczął od malowania kasków dla żużlowców, dziś jego bazę klientów stanowią w większości ci, którzy rywalizują na czterech kołach. Przejście od żużla do rajdów było możliwe dzięki prostej reklamie. - Mimo tego, że byłem mechanikiem Krzyśka, to serwisowałem też auta do rajdów, bo jestem z wykształcenia mechanikiem samochodowym. Poza tym, i wtedy, i teraz, rajdy są dla mnie całym życiem tak naprawdę. Serwisowałem auta mojego znajomego, jeździłem na te rajdy, a że miałem już trochę kasków pomalowanych dla żużlowców, to zrobiłem jakąś ulotkę i stwierdziłem, że będę się reklamował w rajdach, bo wiedziałem, że zawodnicy tam też malują kaski i ktoś to musi ręcznie robić. Jak wiadomo, reklama jest dźwignią handlu. Tak też było w tym przypadku. Efekty stworzenia ulotki okazały się być znakomite, a popyt na usługi Fómen Design olbrzymi. - I kiedyś pojechałem jako kibic na mistrzostwa Polski, właśnie z taką ulotką, gdzie startował Kuzaj, Kulig i podszedłem do Jarka Barana, ówczesnego pilota Janusza Kuliga, przedstawiłem mu co robię, dałem ulotkę, a on do mnie wypalił "człowieku, ty wiesz, ile lat ja tego szukam?". I od tamtego momentu zaczął się tak naprawdę taki boom, bo w pewnym okresie nie było w mistrzostwach Polski załogi, która nie miała kasków ode mnie - wszystko było malowane w Gorzowie. Karting to potęga - 80% rynku! Po żużlu i rajdach przyszedł czas na dyscyplinę, która dziś stanowi podstawę działalności Fórmaniaka - karting. - Jak to się rozkręciło w rajdach, wieść się rozniosła i odezwał się do mnie pewien biznesmen, który bawił się w karting na dość profesjonalnym poziomie. Zapytał, czy bym dla niego nie pomalował kasku. Oczywiście podjąłem się tematu i później zaproponował, czy bym nie chciał jechać z nim na tor Poznań, żeby zobaczyć, jak wyglądają takie zawody. I jak wtedy pojechałem, tak w tej chwili jakieś 80% kasków robię dla kartingu. Tak to się rozwinęło - mówi. Dominacja kartingu nie jest tylko domeną Fómen Design, ale wszystkich firm, zajmujących się malowaniem kasków. - Tak, największe zapotrzebowanie na tego typu usługi jest w kartingu. Żadna inna dyscyplina sportu się z nim w tym aspekcie nie równa. Zresztą, tak, jak u mnie, tak to wygląda w każdej firmie, która zajmuje się malowaniem kasków - 70-80% to jest karting, reszta to inne dyscypliny. Żużel jest chyba jednym z niewielu sportów motocyklowych, w których maluje się kaski. W wyścigach motocyklowych robi się tego bardzo mało, w Polsce to w ogóle jest tragedia. Pojechałem kiedyś na takie zawody i byłem mocno zdziwiony, bo na 25 zawodników, 15 ma malowanie jak Valentino Rossi i 5-6 takich samych kasków. Dla mnie to było nie do pomyślenia, w kartingu nikt nie wyobraża sobie jechać w takim kasku - każdy chce mieć swój design. - Kiedyś zacząłem malować kaski do wyścigów motocyklowych dla Ireneusza Sikory. Miał kiedyś jakiś puchar BMW i myślałem, że to będzie tak, że jak pomaluję dla jednego, czy drugiego zawodnika, to przyjdą kolejni. Nie! To w ogóle tak nie działa! Odpuściłem więc temat wyścigów motocyklowych kompletnie i najwięcej kasków robię do kartingu, rajdów i wyścigów samochodowych - dodaje właściciel Fómen Design. Zaczęło się od żużlowców, później był Kubica Choć Jonsson, Cegielski, czy Gapiński to nazwiska uznane w świecie żużla, w skali całego polskiego motorsportu nie działają one na wyobraźnię tak bardzo jak nazwisko Kubica. Nazwisko, które przez jakiś czas znajdowało się w gronie klientów Fómen Design. - Była kiedyś sytuacja, że mój znajomy pojechał na spotkanie chyba na Lausitzring, gdzie Robert Kubica miał jakiś trening, czy testy, nie pamiętam dokładnie. W każdym razie pojechał tam, spotkał się z Robertem i przekazał mi później jego numer telefonu. Wysłałem mu kiedyś SMS-a, że maluję kaski i jeśli byłby zainteresowany, to proszę o kontakt - wspomina Paweł Fórmaniak. - Jakoś po tygodniu Robert się do mnie odezwał, że ma bardzo pilne zlecenie na zrobienie kasku, zgodnie ze wzorem, z którym wówczas startował, bo jedzie na eliminację do Makau, a firma, która wcześniej mu to robiła, nie ma teraz czasu, a on potrzebuje nowy kask. Wysłał mi go, wysłał mi też projekt, pomalowałem ten kask i Robert był na tyle zadowolony, że chciał, żebym malował dla niego kaski w kolejnym sezonie, w nowej serii. Wtedy nie mówił jeszcze, że podpisał umowę z BMW Sauber, ale już wiedział, że będzie jeździł w Formule 1 - dodaje właściciel Fómen Design. Współpraca z Kubicą szybko się zakończyła Niestety współpraca z jedynym Polakiem, który miał okazję startować w Formule 1 nie trwała długo. - Działaliśmy razem tylko w okolicach 2006 roku. Te wszystkie biało-czerwone kaski dla Roberta wówczas zrobiłem ja. Zresztą, to ja go do tego namówiłem, żeby zmienił kolor na biało-czerwony. Później pojawił się problem związany ze sprawami menadżerskimi i różnymi ludźmi, którzy mieli mu pomagać w różnych aspektach zarządzania karierą, wizerunkiem i biznesem na terenie każdego kraju. No i jego koordynatorem na Polskę był pewien człowiek no i... To jest tragedia współpracować z takimi ludźmi. Ja po prostu podziękowałem, nie byłem w stanie sprostać... Mnie się to po prostu nie opłacało. Zrobiłem kilka kasków w tamtym roku, chyba do wyścigu na Monzy i później już niestety nie robiłem tego dalej - tłumaczy. Pomimo tego, że drogi obu panów się rozeszły zawodowo, prywatne relacje na tym nie ucierpiały. - Współpraca się zakończyła, ale osobiście, prywatnie mamy dobre stosunki. Parę lat temu, tutaj, w Wielkiej Brytanii widzieliśmy się w Goodwood i zamieniliśmy kilka zdań. Czasami się mijamy, jak to w motorsporcie bywa. W ciągu miesiąca da się zrobić tylko... cztery kaski! Choć nazwiska, z którymi współpracował nasz rozmówca budzą zaciekawienie, jeszcze bardziej interesujące jest to, jak wygląda jego praca. Okazuje się bowiem, że cały proces malowania kasków, choć z wykorzystaniem, np. aerografu, można nazwać rękodziełem. Nie może więc dziwić, że liczba zamówień w ciągu miesiąca jest ograniczona. - Cztery kaski w miesiącu to jest maksimum. Nie zrobi pan tego więcej w tym czasie, żeby to jeszcze było jakościowo dobre. Kiedyś robiliśmy też jakieś szalone zlecenia. Dla Hot Wheelsa zrobiliśmy pięć kasków w ciągu tygodnia, ale to są zupełnie inne pieniądze i jakość też jest zupełnie inna, bo nie jest to taką ilością lakieru pokryte. To wszystko oczywiście odbywa się za zgodą klienta i wtedy można wykonać takie coś, ale normalnie jedna sztuka zajmuje do dwóch tygodni. Malowanie kasków to wieloetapowy proces - Po zatwierdzeniu projektu, kask jest rozbierany do samej skorupy i szlifowany. Później zabezpiecza się go odpowiednim podkładem. Osobiście najczęściej maluję na biało, bo wszystkie kolory ładnie wyglądają na jednolitym jasnym podłożu. Wtedy zaczyna się wyklejanie wszystkich kształtów tasiemkami, a następnie rozpoczynam malowanie. Ten etap może trwać od 3 do 5 dni, w zależności od tego, co ma się znaleźć na kasku. Jak mają być jakieś logotypy itd., to wszystko musi być namalowane. - Później lakieruje lakierem bezbarwnym. Taki proces trwa 3 dni: lakierowanie, szlifowanie, następnego dnia to samo i tak w sumie trzy razy. Wtedy ta pokrywa ma jednolitą strukturę i bardzo ładnie to wygląda, jak porcelana. Później to wszystko się składa - wszystkie wyściółki, wloty, spoilery, śrubki i mamy gotowy produkt - wylicza. Zrobienie jednego kasku zajmuje... dwa tygodnie! - W sumie taki jeden kask do dwóch tygodni trzeba liczyć. Przygotowanie, czyli rozebranie i szlifowanie to jest co najmniej jeden dzień. Później malowanie podkładem, 24 godziny schnięcia, szlifowanie, później malowanie na biało, kolejne 24 godziny schnięcia. Później wszystkie grafiki - 3-4 dni w zależności od skomplikowania. Następnie 3-4 dni lakierowanie plus składanie, a najlepiej, żeby jeszcze ten kask 2-3 dni odstał, odparował, bo jest na niego nałożone na tyle lakieru, że on jest jeszcze miękki, świeży. Im dłużej odleży, tym lepiej. Dlatego jak pan zadzwoni do Włoch i zapyta o malowanie kasku, to najbliższy termin dostanie pan na październik - tyle mają zamówień, tyle to trwa. U mnie normalnie kask robi się w ciągu 2 tygodni, ale termin oczekiwania jest zawsze do 4 tygodni. W tym czasie powinien już trafić do klienta skończony, gotowy do użycia - wyjaśnia. - Wszystko robi się etapami - tu się jeden pomaluje, tu coś schnie. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy, np. farby muszą między położeniem kolejnych warstw schnąć 24 godziny. Technologicznie jest to czasochłonne, jest przy tym sporo zabawy. Czasem samo wyklejenie wzorów trwa 12-15 godzin - samo przygotowanie! Gdyby nie to, że to lubię, to bym się tym nie zajmował. Jakby ktoś przeliczył na finanse roboczogodziny, ile czasu człowiek nad tym spędza i jak precyzyjny musi być, to to jest kompletnie nieopłacalny biznes - zdradza tajniki swojej pracy. Sam projekt kosztuje 500 złotych! - To jest luksusowa usługa - przyznaje Fórmaniak w rozmowie z Interią i nie ma co się temu dziwić. Nie dosyć, że malowanie kasku zajmuje bardzo dużo czasu, to jeszcze trzeba być w tym procesie szalenie precyzyjnym. Samo wykonanie projektu swoje kosztuje, bo mówimy przecież o projektowaniu malowania na... kuli, a nie na płaskiej powierzchni. - Najpierw robię projekt graficzny - to mniej więcej 500-600 złotych. Opracowujemy grafikę, kolory, jakichś sponsorów itd. Później, na podstawie tego projektu jestem w stanie wycenić to, co będę wykonywał. - W zależności od tego, czy będę wykorzystywał normalne farby, gdzie nie ma jakichś specjalnych brokatów, chromów i innych efektów "wow", to jest to koszt w granicach 2,5-3 tysięcy złotych. Jak mają być jakieś "bajery", które też wymagają więcej warstw i innej technologii, to wychodzi koszt w granicach 5-6 tysięcy złotych - samo malowanie. Na cenę może wpłynąć też stopień skomplikowania, bo jak są jakieś bardziej wymagające projekty, np. część wykończenia ma być lakierowana, a część w macie i muszę na to poświęcić, powiedzmy, 3 dni pracy więcej, to też ta cena rośnie. - Dodatkowe akcesoria, jakieś spoilery, zabudowy, możliwość dostarczania napoju, czy podpięcia intercomu też podnoszą cenę i może się okazać, że w sumie wyjdzie, nie wiem, 7 tysięcy złotych. To wszystko zależy. Wystarczy, że ktoś sobie zażyczy 3 dodatkowe szybki lustrzane i to jest dodatkowe 1,5 tysiąca złotych. Bardzo różnie klienci zamawiają, więc różne kwoty na fakturach się później pojawiają. Niektórzy chcą minimum i kwoty są mniejsze, a niektórzy chcą, żeby na tym kasku było wszystkiego więcej, a za tym idą większe koszty. Żużel dał mu pracę, choć... kompletnie go nie interesuje Wydawać by się mogło, że osoby pochodzące z miast żużlowych muszą się tą dyscypliną interesować. Oczywiście nie wszędzie, ale w wielu miejscach jest tak, że klub żużlowy jest na wyższym poziomie, niż inne dyscypliny sportowe i mieszkańcy są wręcz skazani na zakochanie się w żużlu. W przypadku Fórmaniaka, który jest rodowitym gorzowianinem, pochodzenie i współpraca z jednym z największych talentów tamtejszej epoki nie spowodowały, że zakochał się w żużlu. - Powiem ci, że jak pochodzę z Gorzowa i lubię motocykle, pracowałem z Krzyśkiem, tak żużel kompletnie mnie nie interesuje. Jakoś nigdy po drodze mi z nim nie było. Po wypadku Krzyśka całkowicie porzuciłem ten sport i była to moja ostatnia bliższa styczność z nim. Miałem zostać przy nim dłużej, były różne plany, ale po wypadku Krzyśka nie wracałem już do tematu żużla. Wszystko poszło w kaski i samochody - mówi Fórmaniak. Docenia jednak rolę, jaką żużel odegrał w jego życiu. - Tak, w odpowiednim momencie, odpowiednim czasie to zagrało i wszystko fajnie się potoczyło - odpowiada Fórmaniak na sugestię, że żużel, choć go nie porywa, to bardzo mu się przydał. - Może zacząłbym malować kaski 10 lat później, bo zawsze dużo rysowałem, ale nigdy nie było okazji, żeby to wykorzystać. Ten moment, który to zapoczątkował, przyszedł w fajnym czasie, bo był Krzysiek, Paweł Hlib, inni zawodnicy, zarobiłem jakieś pieniądze, co pokazało mi, że gdzieś można w tym kierunku iść. Niedużym nakładem można zarabiać całkiem fajne pieniądze na tym, co się lubi. Nie każdy ma taki przywilej. Sporty motorowe, również żużel, to są też ciekawe rzeczy, ciekawi ludzie, bo to są ludzie z pasją. Cały ten motorsport, czy samo malowanie kasków, jest to skomplikowane, ale również bardzo ciekawe. Dlatego też z tego nie rezygnuję, tylko jestem w tym cały czas, żyję tym. Po prostu strasznie to lubię i jest to wszystko bardzo fajne - podsumował właściciel Fómen Design. Zobacz również: Pozbyli się go bez żalu. Popełnili błąd? Opuścił areszt. Mówi, że wie, kto go wrobił Zagrożą Polakom? Hitowy powrót stał się faktem!