Początkowo turniej z okazji dziewięćdziesięciolecia żużla w Rybniku śledzić miała zaledwie garstka kibiców. W obsadzie brakowało tuzów czarnego sportu. Z zawodów zrezygnował nawet najsłynniejszy wychowanek ROW-u ostatnich lat - Kacper Woryna. To w połączeniu z jesienną aurą nie gwarantowało tłumów na trybunach. I wtedy cały na biało wszedł Krzysztof Mrozek, który świadomie bądź nie, został mistrzem marketingu. Działacz wpadł na błyskotliwy pomysł i postanowił wypromować zmagania nie potężnymi nazwiskami, a loterią z nagrodą w postaci... tony węgla. Temat błyskawicznie podchwyciły najpopularniejsze stacje telewizyjne w Polsce. Ze swoimi kamerami na obiekcie przy ulicy Gliwickiej pojawiły się między innymi Polsat i TVN. Ponadto wzmianka o nietypowej, lecz cennej w obecnych czasach nagrodzie znalazła się na fan page’u "Wiedza Bezużyteczna", który obserwowany jest przez prawie dwa miliony użytkowników. - W 2022 roku na pewno będą latające samochody. 2022 rok: loteria na węgiel - śmiali się sami autorzy. Poszedł pierwszy raz na żużel. Wyszedł z toną węgla Śmiechy śmiechami, ale wizja wygrania zapasów ekogroszku na zimę rzeczywiście przekonała niezdecydowane osoby do wybrania się na stadion. W niedzielny wieczór widzów śmiało mogliśmy liczyć w tysiącach, więc misja Krzysztofa Mrozka została zaliczona na piątkę z plusem. Nie tylko jednak on gasił światło na stadionie w znakomitym humorze. Chodzi oczywiście o zwycięzcę loterii, który... pojawił się na żużlu pierwszy raz w życiu. - Nagroda adekwatna do dzisiejszych czasów, do zapotrzebowania społeczeństwa - oznajmił w materiale przygotowanym przez Fakty TVN. - To było moje marzenie - dodał kilkuletni syn zachwycony rywalizacją odważnych facetów na motocyklach bez hamulców. Mało ciekawych smaczków? Szczęśliwca wylosował jeden z gości honorowych, a mianowicie Patrick Hansen. Duńczyk jeszcze nie tak dawno świętował z Moje Bermudy Stalą Gorzów srebrny medal drużynowych mistrzostw Polski i jest łączony właśnie z rybnickim ośrodkiem. Na torze poza świetnym ściganiem niestety wiało grozą. Fatalnie zmagania zakończyły się dla Krystiana Pieszczka. Aktualny zawodnik ROW-u chciał się pokazać z dobrej strony aż za bardzo i niestety wylądował w szpitalu z urazem obojczyka. W skrócie - nie było nudy i aż strach pomyśleć, co takiego wymyślą tam na stulecie. Czytaj także: Drugi raz tego nie zrobi. Ten sezon go wiele nauczył Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata