Pierwsza część sezonu w Gorzowie upłynęła pod znakiem oczekiwania na ukończenie wymaganego wieku przez bardzo utalentowanego Oskara Palucha. Do tamtego momentu Stal miała wielką dziurę w formacji juniorskiej i musiała wystawiać np. nieradzącego sobie Jakuba Stojanowskiego. Gdy Paluch wreszcie skończył 16 lat, bardzo dużo do zespołu wniósł. Ale potem zaczęły się przytrafiać niesamowicie pechowe zdarzenia. Niemal równocześnie z dołączeniem do zespołu Palucha, okazało się, że drużyna tak czy inaczej będzie mieć osłabioną formację juniorską. Kontuzji bowiem doznał lider młodzieżowców tego klubu, Mateusz Bartkowiak. Pauza tego żużlowca trwała ponad miesiąc. W tym czasie to młody Paluch wyrósł na kluczowego juniora drużyny, ale po kilku meczach nieco spuścił z tonu. Od 16-latka trudno jednak oczekiwać regularności. Ani jednego meczu w pełnym składzie! Prawdziwy armagedon zaczął się później. Kontuzji seryjnie zaczęli doznawać inni. Martin Vaculik nie wrócił do teraz. Jest szansa, że w play-off jeszcze go jednak zobaczymy. Znacznie gorzej wygląda sprawa z Andersem Thomsenem, który po upadku w Glasgow ma złamaną nogę w dziewięciu miejscach! Jego powrót w tym roku jest kategorycznie wykluczony. Jeśli do tego dodamy, że w maju krótką pauzę z powodu urazu miał także Szymon Woźniak, widzimy jaki szpital mieli w Gorzowie. Tymczasem Stal ma wielką szansę na wyeliminowanie Apatora, z którym na wyjeździe, jadąc w trzech zawodników, przegrała ledwie dwoma punktami. Gdyby wygrać się nie udało, istnieje spore prawdopodobieństwo tego, że gorzowianie będą lucky loserem. Niemal na pewno ich bilans będzie lepszy niż Unii Leszno. Pozostaje pytanie, jak Betard Sparta Wrocław spisze się w Częstochowie. Pierwszy mecz wygrał Włókniarz. Czytaj też:Puściły mu hamulce. Wskazał winnych dramatu kolegiOto sekret ich sukcesu. To może dać im awans