- Jak mamy dostać 50 tysięcy złotych, to lepiej nawet nie zgłaszać wniosku o dotację, bo więcej będzie zachodu z rozliczeniem niż pożytku z tych pieniędzy - mówią w drugoligowym klubie Metalika Recycling Kolejarz Rawicza. Miasto Rawicz tłumaczy, dlaczego Kolejarz nie może dostać więcej Słowa wywołały burzę w mieście. Wielu kibiców się wściekło, że klub, który zbudował skład za 2,5 miliona złotych i ma realne szanse na awans do eWinner 1. Ligi, został potraktowany po macoszemu. Urząd miasta rozkłada jednak ręce i mówi: pomagamy na miarę naszych możliwości. I to nie jest mała pomoc, zważywszy na to, że mamy tylko 150 milionów złotych w budżecie. Zacznijmy jednak od tego, że urząd poinformował nas, iż Kolejarz nie złożył wniosku o dofinansowanie z miasta. Będzie jednak drugi nabór z ograniczoną pulą środków i tam żużlowcy mogą liczyć na kwotę między 50 a 100 tysięcy złotych (rekordowa dotacja dla klubu w Rawiczu wynosi 85 tysięcy). Więcej się nie da. Nawet gdyby Kolejarz złożył wniosek w pierwszym etapie, to więcej by nie dostał. Kolejarz Rawicz ma ulgę przy stadionie, Fogo Unia Leszno płaci więcej Burmistrz Grzegorz Kubik wykazuje, że budżet miasta Rawicza, to około 10 procent budżetu Opola (1 miliard 100 milionów), a do Wrocławia czy Lublina, gdzie są rekordowe dotacje, to w ogóle nie ma się co równać. Rawicz mając ograniczone środki, nie może przyznawać wielkich dotacji. Według tłumaczeń ludzi z ratusza trzy piłkarskie kluby dostają łącznie 100 tysięcy. Poza tym Rawicz brak wielkich dotacji rekompensuje niskimi opłatami za korzystanie ze stadionu. Sąsiednia Fogo Unia Leszno płaci 300 tysięcy złotych na rok, a Kolejarz tylko 50 złotych miesięcznie, czyli 600 złotych na rok. Dodatkowo miasto, w okresie od 2015 do 2021 wyłożyło ponad pół miliona na inwestycje na żużlowym obiekcie. Burmistrz Kubik miał też pomagać prezesowi Kolejarza Sławomirowi Knopowi w pozyskiwaniu sponsorów. Jeździł od jednej firmy do drugiej, pukał do drzwi i przekonywał, że z Knopem warto pogadać i warto też wspomóc żużlowy klub. Ten sam burmistrz mówi jednak, że 30-tysięczna gmina nie może być drugim Wrocławiem, ani Lublinem, bo jej na to nie stać.