Pisaliśmy już kilka razy, że skład zmontowany w Bydgoszczy na sezon 2024 daje duże nadzieje na awans do PGE Ekstraligi. Krzysztof Buczkowski, Kai Huckenbeck, Tim Soerensen i Franciszek Karczewski to naprawdę solidne wzmocnienia. Do tego Lyager i Szczepaniak, czyli ci którzy w klubie zostali. Wobec takich nazwisk oraz potężnego osłabienia Arged Malesy, Polonia urasta do miana jednego z faworytów ligi, jeśli nie po prostu głównego faworyta. Pozostaje jeden, ale dość duży problem. Zespół potrzebuje menedżera z prawdziwego zdarzenia. Kogoś, kto żużel zna i czuje. Taką osobą miał być Krzysztof Kanclerz, ale przez kilka lat pracy zbyt wiele się nie nauczył. Nigdy też nie jeździł, a to nie pomaga w budowaniu autorytetu u zawodników. Tajemnicą poliszynela jest to, że nie ze wszystkim żużlowcy mogą zwrócić się do menedżera. Stąd też tworzenie przez nich grup na popularnych komunikatorach, na których są wszyscy oprócz menedżera właśnie. Polonię ma poprowadzić do awansu ktoś, kto zna ten sport od podszewki Prezes Jerzy Kanclerz dostrzegł, że w jego klubie brakuje menedżera, który z żużlem jest związany nieco bardziej niż ten dotychczasowy. Najlepiej, by był to jakiś ekszawodnik, mający doświadczenie z toru. To w tym sporcie bardzo ważne. Głównym kandydatem jest Tomasz Bajerski i o jego osobie najczęściej mówi się w kontekście prowadzenia Polonii. On sam nieco nabrał wody w usta, ale wiemy że na pewno coś jest na rzeczy. Bajerskiemu Polonia też byłaby bardzo na rękę, bo to klub w pobliżu jego miejsca zamieszkania. Oficjalną decyzję odnośnie do menedżera Polonii mamy poznać wiosną, a konkretniej w marcu. Będzie to na kilka tygodni przed startem ligi. Czy nie za późno? To już pytanie do prezesa. Być może będzie tak, że nowy menedżer spotka się z zawodnikami dużo wcześniej, ale informacja o jego nazwisku będzie trzymana w ścisłej tajemnicy. Wersja, w której pierwsze spotkanie byłoby dopiero na wiosennym treningu, byłaby chyba jednak mocno ryzykowna.