Od lat tor w Teterow jest w fatalnym stanie. Dziurawy, nierówny, z odrywającymi się fragmentami nawierzchni. Gdy rok temu w trakcie GP Niemiec, problemy z opanowaniem motocykla miał nawet Bartosz Zmarzlik, to już był ewidentny znak, że coś tam nie gra. Generalnie całe zawody były bardzo słabe dla oka, praktycznie każdy ich uczestnik walczył bardziej o przetrwanie niż o punkty. Po turnieju na organizatorów wylała się wielka, ale w stu procentach uzasadniona krytyka. Ci zadeklarowali, że coś z tym torem zrobią i nawet faktycznie podjęli próby. Dosypano trochę nowej nawierzchni, jakieś tam prace nad torem podjęto. W sezonie 2022 w Teterow poza GP odbyło się jeszcze kilka imprez i wielkich narzekań na tor nie było. Może to dlatego, że nie przyjechali już tam żadni mistrzowie, a jedynie zawodnicy o co najwyżej średnim poziomie sportowym. Takim czasem po prostu nie wypada narzekać. Ledwo jeździli. Czeka nas cyrk? W miniony weekend w Teterow odbyły się zawody, podczas których zawodnicy znów mieli potężne problemy z płynną jazdą, zwłaszcza na drugim łuku. Wydaje się, że w ciągu dwóch tygodni będzie bardzo trudno cokolwiek z tym zrobić (10 czerwca jest tam znów Grand Prix). Co nas czeka? Prawdopodobnie powtórka z rozrywki. Tym razem jednak zawodnicy mogą pójść o krok dalej i zwyczajnie odmówić jazdy na tej nieprzygotowanej nawierzchni. Przecież tu chodzi też o bezpieczeństwo. A może przede wszystkim. Być może należałoby już teraz pomyśleć nad zmianą gospodarza tej rundy GP. W okolicach Teterow jest kilka ciekawych obiektów, na czele z Guestrow chociażby. Jest też Stralsund. Na obu tych torach mamy imprezy rangi międzynarodowej, podczas których często widzimy fajne ściganie. Czy warto dawać kolejną szansę Teterow? To trochę ryzykowna gra. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę to, że najpewniej pod kątem atrakcyjności absolutnie nic się tam nie zmieni.