- Jeśli utrzyma się dotychczasowe tempo wzrostu klubowych budżetów, to nigdy ich nie dogonimy - mówią nam w grudziądzkim klubie o powiększającej się dysproporcji między tym, co mają w kasie ZOOleszcz GKM-u i Platinum Motoru Lublin. Kiedyś GKM i Motor mieli tyle samo pieniędzy 4 lata temu GKM i Motor były mniej więcej na tym samym poziomie: 5-6 milionów. Teraz jest między nimi przepaść. Motor napędzany kasą spółek skarbu państwa, ale nie tylko, wyrósł na ligowego krezusa. Kontrakt Bartosza Zmarzlika w Motorze jest szacowany na 6 milionów złotych. Cały zawodniczy budżet GKM-u wynosi 10 milionów. Motor na zespół za ponad 20 milionów. W żużlu to jest przepaść. A jednak GKM w miniony weekend zbił Motor na kwaśne jabłko, wygrywając 56:34. Ten wynik to było upokorzenie, bo GKM zgarnął nie tylko dwa punkty za zwycięstwo, ale i przyznawany w żużlu punkt bonusowy za lepszy bilans w dwumeczu. Zrobił to, choć rywalem był klub, gdzie zaoferowanie zawodnikowi miliona za podpis i 10 tysięcy za punktem nie jest jakimś wielkim problemem. GKM szaleje od święta, a i tak raczej przegrywa Dla porównania największym finansowym wyskokiem GKM-u był udział w licytacji o juniora Bartłomieja Kowalskiego. Jesienią 2021 działacze z Grudziądza położyli na stole 600 tysięcy złotych za podpis i 6 tysięcy za punkt. Mogli sobie na to pozwolić, bo nie mieli w kadrze drogich seniorów, a Kowalskiego chcieli mieć, sądząc, że jego jazda zrobi różnicę, zapewni im utrzymanie. Ostatecznie zawodnik wybrał jednak Betard Spartę Wrocław. GKM jest dla żużlowców ostatnim wyborem. Głównie ze względu na kasę. Bo nawet, jak GKM wyciągnie wszystkie zaskórniaki, tak jak w przypadku Kowalskiego, to na końcu zawodnik skalkuluje, że lepiej iść do klubu, który pojedzie w play-off. Nawet jeśli ten zapłaci mniej. Play-off to dodatkowe mecze i żużlowiec nawet przy niższych stawkach jest w stanie zarobić więcej niż w GKM-ie. Kowalski wybrał Spartę, choć jej oferta była niższa od grudziądzkiej o 50 tysięcy na podpisie i 500 złotych za punkt. Dobre miejsce dla emerytów i wschodzących gwiazd GKM jest skazany na rolę klubu, który daje szansę rozwoju (patrz Max Fricke, a kiedyś Atriom Łaguta), i takiego, gdzie gwiazdy przychodzą na emeryturę (patrz Nicki Pedersen, a kiedyś Tomasz Gollob). Gollob w latach 2015-2016 jeździł za mniej niż milion złotych, choć wcześniej miał kontakt na 5 milionów w Unibaxie Toruń. Tam jednak jeździł słabo, nikt go nie chciał, więc poszedł za drobne do Grudziądza. Inna sprawa, że ten milion wtedy to był w GKM-ie gwiazdorski kontrakt. W Grudziądzu od reaktywacji w 2003 roku operują na liczbach, które im wydają się wielkie, ale już gdzie indziej takie nie są. W sezonie 2003 GKM wygrał wszystkie mecze, a klub wypłacił zawodnikom premie za punkty w wysokości 720 tysięcy. Dla nich to był wtedy kosmos, choć dla porównania Ekstraliga płaciła wówczas tyle za trzy, góra cztery mecze. Gdy GKM kontraktował Golloba za niecały milion złotych, to w Ekstralidze jeździło co najmniej 20 zawodników z kontraktami przekraczającymi tę kwotę. Gdy Łaguta doszedł w Grudziądzu do pułapu 1,5 miliona złotych, to też mógł z zazdrością patrzeć na kolegów z innych drużyn, bo ci najlepsi mieli umowy dwa razy wyższe. Nic dziwnego, że Łaguta uciekł, gdy GKM w sezonie 2020 obciął mu umowę w związku z koronawirusem i regulacjami Ekstraligi Żużlowej pozwalającej na cięcia. Tylko jeden ich zawodnik może zgarnąć ponad 2 miliony Teraz najdroższym zawodnikiem GKM-u jest Fricke z umową przekraczającą 800 tysięcy złotych za podpis i 8 tysięcy za punkt. Przy 180 punktach w sezonie Fricke zarobi ponad 2 miliony. Przy bardzo dobrym sezonie do 2 milionów może dobić Pedersen. Inni płacą jednak zawodnikom 3 miliony i więcej. Każdy ma w składzie 3, nierzadko 4 zawodników z gwiazdorską gażą w przedziale od 2 do 3 milionów. GKM-owi budżet na to nie pozwala. A jakby wzięli takiego Zmarzlika za 6 milionów, to resztę składu musieliby zbudować, dobierając tanich juniorów. GKM i tak wykonuje olbrzymi wysiłek finansowy, żeby nie zostać w tyle za konkurencją. W 2020 roku miał budżet 5,5 miliona, w 2021 to było już 9 milionów, w 2022 dwanaście, a teraz jest 15. Jednak gdy GKM dokłada co roku 3, to inni dorzucają dwa razy tyle. Dlatego w Grudziądzu mówią, że przy tym tempie nigdy nie dogonią czołówki. - Ogólnie jesteśmy na straconej pozycji - przyznaje jeden z działaczy, prosząc o anonimowość.