Bartosz Zmarzlik jest pierwszym żużlowcem, który stał się twarzą wielkiej ogólnopolskiej kampanii. Wizerunek mistrza z hot-dogiem zdobi wiele stacji paliw. Dekadę temu zawodnicy speedwaya o czymś takim mogli pomarzyć. Żużel był dla marketingowców czarnym, brudnym sportem. W erze przed Zmarzlikiem nawet wielki mistrz Tomasz Gollob nie dostał znaczącej roli w reklamie. Swoją szansę miał Janusz Kołodziej. Krzysztof Cegielski zdradza, co się stało, gdy Kołodziej zaczął pić zieloną herbatę - Kiedy Janusz zaczął wygrywać i zachwalać picie zielonej herbaty, to nagle zaczęli się do nas zgłaszać producenci zielonej herbaty - zdradza Krzysztof Cegielski, menadżer i przyjaciel zawodnika. To szaleństwo zaczęło się w sezonie 2010. Odkąd Kołodziej powiedział o zielonej herbacie, jako o magicznym napoju, który zapewnia mu wygrane, to każdy bywalec parku maszyn chciał zobaczyć jego słynny termos i poczuć zapach herbaty. Każdy pytał, co w tej zielonej herbacie jest takiego nadzwyczajnego, że zapewnia ona tak świetne wyniki. Jakie są składniki, co dodaje tej mocy. - Jarek Hampel, który jeździł wtedy z Januszem w Unii Leszno, reklamował Red Bulla. Był twarzą energetyka. A jednak pewnego dnia patrzę, a tu Jarek wchodzi do parku maszyn z termosem zielonej herbaty - opowiada Cegielski. Janusz Kołodziej wierzył w moc zielonej herbaty. O to chodziło Ostatecznie panowie nie przekuli tematu herbaty na jakiś wielki sukces marketingowo-finansowy. Reklamy z Kołodziejem pijącym zieloną herbatę i zachwalającym jej zalety nigdy się nie pojawiły. Picie herbaty przełożyło się jedynie na umowę z Julius Meinl. Ta firma pojawiła się na czapeczce zawodnika. Wtedy jednak sponsor nie płacił za czapeczkę 100 tysięcy złotych, jak to jest obecnie. Inna sprawa, że w tej herbacie, którą Janusz pije nawet teraz, nigdy nie było niczego magicznego. To była tylko historia i napój dodany przez Cegielskiego do diety Kołodzieja. Herbata, choć Kołodziej wierzył, że daje mu ona kopa i pomaga, nie miała żadnych cudownych właściwości. To było raczej coś w rodzaju efektu placebo. Janusz Kołodziej pił, ale upadł. Teraz herbatę nalewa do kufla Zresztą rok po wystrzałowym sukcesie wszystko się posypało. Kołodziej dalej pił herbatę, ale wyników już nie było. Zawodnik przez złą dietę nie miał siły. W końcu był tak wyczerpany, że zaczął zsuwać się z motocykla. Finalnie doznał kontuzji i wylądował w szpitalu. W tym roku zielona herbata nadal jest w menu Kołodzieja. Całkiem niedawno 4-krotny mistrz Polski pokazał swoje śniadaniowe menu. Herbatę nalał sobie do wielkiego kufla na piwo. Czy dzięki temu magia wróci? Zobacz również: Prezes o ucieczce gwiazd. Cena będzie rosła z każdym miesiącem